Kelly:
- I cięcie! Kelly, byłaś niesamowita! – usłyszałam, po czym wstałam z zimnej posadzki. – Jesteś genialna. – Reżyser podał mi dłoń, a ja po jej uściśnięciu usiadłam na krześle charakteryzatorki. Panna Lucy Silver zdawała się za mną nie przepadać. Już od miesiąca bacznie mi się przyglądała, ale unikała jakiekolwiek rozmowy.
- I pomyśleć, że to już ostatni tydzień – rzucił Evan, siadając na krześle obok.
- Ciężko uwierzyć. – Uśmiechnęłam się, a Silver zaczęła ścierać mi z twarzy sztuczną krew i rany. – Tak się bałam tej sceny, a tu pół godziny i było po wszystkim.
- Mówię ci, dostaniesz Oscara. – Ev szturchnął mnie lekko w ramie i posłał jeden ze swoich niezwykłych uśmiechów.
- Na dzisiaj kończymy, ale jutro widzimy się punkt piąta!
- Tak jest! – rzuciliśmy niemal jednocześnie.
- Wróżę wam wielką karierę, dzieciaki. – Berck zaśmiał się i wyszedł.
Kiedy Lucy doprowadziła moją twarz do normalnego stanu, razem z Evanem i Amy wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do naszego hotelu. Byliśmy tam już tyle czasu, że z wszystkimi pracownikami byliśmy na „ty”.
Gdy winda zatrzymała się na czwartym piętrze, Carter przypomniał mi o płytach, które miałam mu pożyczyć. Amy pojechała na swoje piętro, a my poszliśmy korytarzem w stronę mojego pokoju. Przeciągnęłam kartę i weszliśmy do środka.
- Nareszcie sami. – Evan przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Przesunęłam dłoń po jego karku, złapał mnie za pośladek. Sama nie wiedziałam, kiedy kiedy Carter zaczął mnie pociągać. Na początku był tylko kolegą z pracy, ale z czasem jego filmowe pocałunki zaczęły przyprawiać mnie o dreszcze. Kochałam Jareda i wiedziałam, że to, co robiłam było wielkim świństwem, ale kiedy język Evana pieścił moją szyję, zapominałam o całym świecie. – Uwielbiam cię, Kelly - wyszeptał mi do ucha, po czym zsunął bieliznę i sprawnym ruchem we mnie wszedł. Wszystko wirowało mi przed oczyma. Czułam tylko jego ciało i oddech na swojej skórze.
Jęknęłam, a on wyczerpany oparł się dłońmi o ścianę, do której byłam przygwożdżona jego ciałem. Powoli zaczynaliśmy dochodzić do siebie i wtedy Ev zaczął rozpinać mi bluzkę. Miał ochotę na więcej, ja zresztą też. Jego wargi delikatnie przygryzły moją już nagą pierś, a dłoń poruszała się wzdłuż mojego brzucha.
- Na łóżku będzie nam wygodniej – rzuciłam i poczułam, jak moje ciało unosi się w jego ramionach, po czym delikatnie ląduje na satynowej pościeli.
***
- Cześć, kochanie – powiedziałam, gdy tylko odebrałam telefon.
- I jak poszła ci dzisiejsza scena? – zapytał Jay.
- Świetnie, naprawdę super. Prawdę powiedziawszy, nie było się czego bać.
Podczas gdy ja rozmawiałam z narzeczonym, Evan brał prysznic.
- Tęsknię za tobą, skarbie, cały czas o tobie myślę. Już sobie wyobrażam, co będziemy robić, gdy tylko znowu znajdziesz się w moim łóżku.
- Też tęsknię.
- Jeszcze tylko tydzień i znów będę mógł cię dotknąć. – Mówił to taki tonem, że przeszedł mnie dreszcz. Mimo iż dopiero co przespałam się z innym, głos Jareda zadział na mnie jak najlepsza stymulacja. Uwielbiałam, kiedy szeptał w ten swój seksowny sposób.
- Przepraszam cię, kochanie, ale muszę już kończyć.
- W takim razie do usłyszenia jutro. Kocham cię.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam i położyłam telefon na poduszce.
- Twój facet? – zapytał mój towarzysz, gdy wyszedł z łazienki.
- Tak.
- Masz wyrzuty sumienia?
- A ty nie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A niby czemu miałbym je mieć?
- No wiesz, przespałeś się ze mną, mimo iż mam narzeczonego, chociażby dlatego.
- On tego nie widzi, poza tym też pewnie posuwa inne laski. Cameron opowiadała, co wyprawiał, jak był w trasie lub gdy kręcił film.
- Rozmawiałeś z Cameron o moim narzeczonym?
- Była lekko podpita i Amy zaczęła temat, i tak jakoś wyszło.
Szczerze mówiąc, trochę mnie to zaskoczyło. Poznałam Cam, była naprawdę uroczą i zabawną kobietą, ale nie taką, która zwierza się praktycznie obcym ludziom.
- Cztery kieliszki polskiej wódki i każdemu Amerykaninowi rozwiązuje się język – dodał ze śmiechem i złożył pocałunek na moim czole. – Do jutra, kwiatuszku.
***
Budzik obudził mnie równo o czwartej. Wzięłam szybki prysznic i na śniadanie zjadłam purre ziemniaczane z proszku. Na normalne, hotelowe śniadanie nie było co liczyć o tej porze. O czwartej czterdzieści pięć wszyscy zebraliśmy się przed budynkiem i pojechaliśmy na plażę, gdzie tego dnia miały odbyć się zdjęcia.
Pracę skończyliśmy około jedenastej wieczorem i postanowiliśmy rozpalić ognisko, nad którym piekliśmy kiełbaski, pianki i wszystko to, co nadawało się do usmażenia nad ogniem.
- Przepraszam bardzo – powiedziałam, kiedy w środku rozmowy dało się usłyszeć sygnał mojej komórki.
Za piętnaście minut za skałkami.
Frank zaczął grać na gitarze, towarzystwo tańczyć i śpiewać, więc mogłam się niepostrzeżenie wymknąć.
Evan zapiął rozporek i bez słowa wrócił do reszty towarzystwa. Oparłam głowę o zimną skałkę i spojrzałam w niebo, myśląc o tym, jak paskudny numer właśnie wywinęłam swojemu narzeczonemu. Jak ohydnie wobec niego postępowałam od kilku tygodni i jak bardzo się za to nienawidziłam.
Osoba postronna mogła powiedzieć, że skoro było mi z tym tak źle, to mogłam po prostu przestać sypiać z Carterem, ale to wcale nie było takie proste. On był dla mnie jak narkotyk, któremu nie potrafiłam się oprzeć i który zażywałam, mimo iż wiedziałam, że to złe, że nie powinnam tego robić. To było niczym choroba, która zaćmiewała mi umysł, pozbawiała mnie moralności, zamieniała w coś, czego nienawidziłam, coś, czym nigdy nie chciałam być.
Już miałam wracać do towarzystwa, gdy usłyszałam kobiecy głos.
- Ciekawe, co na to Jared.
Odwróciłam się i zobaczyłam Lucy. Byłam tak zdezorientowana, że nie wiedziałam, co robić.
- Na co? – zaczęłam udawać, że nie wiem, o co chodzi.
- Jak to na co? Na to, kochanie. – W tym momencie włączyła filmik, który nagrała, podczas gdy ja i Ev się kochaliśmy. – Na pewno będzie przeszczęśliwy.
- Skasuj to! – rzuciłam groźnym tonem.
- Ani mi się śni. Niech Jay zobaczy, z kim się związał. Nie zasługujesz na niego.
- Skasuj to – powtórzyłam.
- Oj Kelly, Kelly.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam, czując jak oczy robią mi się wilgotne. Wiedziałam, że gdy Jared zobaczy to nagranie, zostawi mnie, a ja nie chciałam go stracić.
- Już powiedziałam: nie zasługujesz na niego.
- A ty niby zasługujesz?
- Bardziej od ciebie.
- Nie możesz mu tego pokazać.
- A właśnie, że mogę i to zrobię, chyba że ty... – tu przerwała i na jej twarzy pojawił się zuchwały uśmieszek.
- Co ja? – spytałam drżącym już z nerwów głosem.
- Chyba, że ty zadzwonisz do niego i z nim zerwiesz.
- Co?!
- Albo z nim zerwiesz, albo pokażę mu nagranie. Wybór należy do ciebie, gwiazdeczko...
Ostatni tydzień na planie minął nie wiadomo kiedy i nadszedł czas powrotu do domu. Z wielkim żalem i nutką nostalgii wymienialiśmy uściski na hali lotniska i szykowaliśmy się do lotów, każdy w różną część Stanów, niektórzy nawet dalej. Z drugiej jednak strony była też radość, w końcu znów wracamy do swoich bliskich i błogiego leniuchowania w kapciach przed telewizorem. Skończy się poranne wstawanie, harówka od rana do nocy i przesiadywanie w umyśle innego człowieka.
- I co, zrobiłaś to? – zapytała niespodziewanie Lucy, wyrastając przede mną jak spod ziemi.
- Nie zrobiłam i nie zrobię – rzuciłam z udawaną pewnością siebie. Miałam nadzieję, że gdy zobaczy, że się nie boję, zrezygnuje z pokazania filmiku Jayowi.
Pokręciła nieznacznie głową i spojrzała na mnie z politowaniem
- Twój wybór – rzuciła i zniknęła za grubym filarem.
Jared:
***
Evan zapiął rozporek i bez słowa wrócił do reszty towarzystwa. Oparłam głowę o zimną skałkę i spojrzałam w niebo, myśląc o tym, jak paskudny numer właśnie wywinęłam swojemu narzeczonemu. Jak ohydnie wobec niego postępowałam od kilku tygodni i jak bardzo się za to nienawidziłam.
Osoba postronna mogła powiedzieć, że skoro było mi z tym tak źle, to mogłam po prostu przestać sypiać z Carterem, ale to wcale nie było takie proste. On był dla mnie jak narkotyk, któremu nie potrafiłam się oprzeć i który zażywałam, mimo iż wiedziałam, że to złe, że nie powinnam tego robić. To było niczym choroba, która zaćmiewała mi umysł, pozbawiała mnie moralności, zamieniała w coś, czego nienawidziłam, coś, czym nigdy nie chciałam być.
Już miałam wracać do towarzystwa, gdy usłyszałam kobiecy głos.
- Ciekawe, co na to Jared.
Odwróciłam się i zobaczyłam Lucy. Byłam tak zdezorientowana, że nie wiedziałam, co robić.
- Na co? – zaczęłam udawać, że nie wiem, o co chodzi.
- Jak to na co? Na to, kochanie. – W tym momencie włączyła filmik, który nagrała, podczas gdy ja i Ev się kochaliśmy. – Na pewno będzie przeszczęśliwy.
- Skasuj to! – rzuciłam groźnym tonem.
- Ani mi się śni. Niech Jay zobaczy, z kim się związał. Nie zasługujesz na niego.
- Skasuj to – powtórzyłam.
- Oj Kelly, Kelly.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam, czując jak oczy robią mi się wilgotne. Wiedziałam, że gdy Jared zobaczy to nagranie, zostawi mnie, a ja nie chciałam go stracić.
- Już powiedziałam: nie zasługujesz na niego.
- A ty niby zasługujesz?
- Bardziej od ciebie.
- Nie możesz mu tego pokazać.
- A właśnie, że mogę i to zrobię, chyba że ty... – tu przerwała i na jej twarzy pojawił się zuchwały uśmieszek.
- Co ja? – spytałam drżącym już z nerwów głosem.
- Chyba, że ty zadzwonisz do niego i z nim zerwiesz.
- Co?!
- Albo z nim zerwiesz, albo pokażę mu nagranie. Wybór należy do ciebie, gwiazdeczko...
***
Ostatni tydzień na planie minął nie wiadomo kiedy i nadszedł czas powrotu do domu. Z wielkim żalem i nutką nostalgii wymienialiśmy uściski na hali lotniska i szykowaliśmy się do lotów, każdy w różną część Stanów, niektórzy nawet dalej. Z drugiej jednak strony była też radość, w końcu znów wracamy do swoich bliskich i błogiego leniuchowania w kapciach przed telewizorem. Skończy się poranne wstawanie, harówka od rana do nocy i przesiadywanie w umyśle innego człowieka.
- I co, zrobiłaś to? – zapytała niespodziewanie Lucy, wyrastając przede mną jak spod ziemi.
- Nie zrobiłam i nie zrobię – rzuciłam z udawaną pewnością siebie. Miałam nadzieję, że gdy zobaczy, że się nie boję, zrezygnuje z pokazania filmiku Jayowi.
Pokręciła nieznacznie głową i spojrzała na mnie z politowaniem
- Twój wybór – rzuciła i zniknęła za grubym filarem.
Jared:
- A ty co taki wesolutki? – zapytał Shannon, gdy podśpiewywałem sobie podczas malowania jego kuchni.
- Kelly dzisiaj wraca – odpowiedziałem, mocząc pędzel w wiadrze z żółtą emulsją.
- No tak, zapomniałem. Ożenisz się z nią?
- Nie wiem. Skąd mam to wiedzieć?
- A chciałbyś?
- Szczerze?
- Jak na spowiedzi.
- Chciałbym. Przy Kelly czuję, że żyję. Wszystko wydaje mi się lepsze i piękniejsze.
- W końcu! – niemal krzyknął Shann.
- Co w końcu?
- W końcu uwolniłeś się od tej swojej miłości do Mary.
- No chyba tak – rzuciłem, choć wiedziałem, że to było coś, czego nigdy się tak do końca nie pozbędę, ale potrafiłem to uśpić. Potrafiłem już myśleć o życiu u boku Kelly bez cienia wątpliwości. Nie było ze mną tak źle, jak myślałem.
***
- Nieźle nam to wyszło, braciszku, co nie? – Shannon poklepał mnie po plecach, gdy oglądaliśmy swoje „dzieło”.
- No całkiem, całkiem.
- To została już tylko sypialnia – rzucił Shann, podnosząc kubełek z farbą.
- Naprawdę pomalujesz ją na różowo? – spytałem z lekkim niedowierzaniem.
- A mam wyjście? Jak tego nie zrobię, Oksana urządzi mi trzecią wojnę światową, a tego wolę uniknąć.
- Pantoflarz z ciebie.
- Co, proszę?
- Mówię, że laska zrobiła z ciebie pantoflarza.
- Wcale, że nie! – odpowiedział oburzony.
- Wcale, że tak. Jesteś teraz jak piesek na każde jej zawołanie.
- Nieprawda.
- Prawda, stary, prawda. Zrobiła z ciebie pizdę. Niedługo na perkusji będziesz grał jak baba.
- Pieprzenie.
- Żadne pieprzenie. Dałeś się omamić seksownej blondynce z silikonami. Teraz to z ciebie gówno, a nie mężczyzna.
- Gdybyś nie był moim bratem, to pokazałbym ci, jaki ze mnie mężczyzna. Tak bym ci zerżnął to chude dupsko, że nie mógłbyś siadać do końca życia.
- No proszę, przez nią masz nawet fantazje erotyczne związane z mężczyznami. Jesteś obleśny, Shanny. – Ostatnie zdanie wypowiedziałem podwyższonym głosem w niemalże kobiecy sposób.
- Dlaczego ja nie jestem jedynakiem? Dlaczego?
***
- Kotku, zgadnij, co nam załatwiłam – odezwała się Oksana, gdy tylko weszła do mieszkania.
- Co takiego? – zapytał mój brat, po czym cmoknął blondynkę w policzek.
- Wizytę w salonie piękności. Cały pakiet: manicure, pedicure, maseczki, depilacja...
- O Boże – rzuciłem pod nosem, ledwo powstrzymując śmiech.
- Co mówiłeś? – zwróciła się do mnie Tucker.
- Nic, nic. Ja już muszę lecieć, bo za godzinę mam być na lotnisku, a muszę jeszcze zrobić zakupy. To cześć wam. Aha, Shannon, jak tylko wrócisz, pochwal mi się swoimi tipsami.
Brat rzucił mi mordercze spojrzenie, a ja rozweselony opuściłem jego mieszkanie.
Kiedy zjawiłem się na lotnisku, samolot Kelly właśnie lądował. Stałem tam i nie mogłem się doczekać momentu, gdy znów będę miał ją w ramionach. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu rzuciła mi się na szyję.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. – Pocałowała mnie, po czym jej twarz znów wtuliła się w moje ramiona. Kątem oka dostrzegłem Lucy. Pomachałem jej i serdecznie się uśmiechnąłem.
- Komu machasz? – zapytała Kell.
- Lucy – odpowiedziałem, podnosząc jej walizkę. - Może zaprosilibyśmy ją na obiad, co? Pewnie przykro jej tak wracać do pustego mieszkania.
- Nie ma mowy! – moja narzeczona niemal krzyknęła.
- Ale po co te nerwy, kotku? Myślałem, że skoro pracowałyście razem przez trzy miesiące, to się zaprzyjaźniłyście.
- Przepraszam, jestem strasznie zmęczona. Chcę po prostu pojechać do domu i się wyspać.
- O nie, kochanie, do żadnego domu. Pojedziemy teraz do mnie i zajmę się tobą tak, że od razu przejdzie ci całe zmęczenie – wyszeptałem jej do ucha, po czym delikatnie musnąłem wargami jej szyję.
Kiedy tylko opuściliśmy lotnisko, otoczyła nas grupa paparazzi.
- Jared, Kelly, jak się macie? Cieszycie się, że znowu możecie być razem? Czy to pierścionek zaręczynowy?
- Nie wasz interes – odpowiedziałem, starając się jakoś od nich uciec.
- Zamierzacie się pobrać? Będziecie mieć dziecko? Kelly, czy to prawda, że pobiłaś się z Cameron? Jared, kogo wolisz Diaz, czy swoją obecną partnerkę?
Kolesia, który zadał ostatnie pytanie, obrzuciłem chłodnym spojrzeniem. Jak on w ogóle mógł mnie o coś takiego pytać?!
- Przepraszam, kochanie – powiedziałem do Kelly, gdy tylko znaleźliśmy się w moim samochodzie.
- Nie masz za co. Nie przejmuję się ich gadaniem. – Uśmiechnęła się, a ja ruszyłem.
Gdy już byliśmy u mnie, kazałem zdjąć Kelly bluzkę i położyć się na moim łóżku. Przyniosłem z łazienki olejek zapachowy, który poleciła mi mama.
- Umiesz to robić? – zapytała, rozpinając stanik.
- Przekonamy się. – Nalałem trochę olejku na dłonie i powoli zacząłem masować jej plecy, rozpoczynając od karku. Z odgłosów, które z siebie wydawała, wywnioskowałem, że jednak umiałem to robić.
- Rozluźniłaś się już? – zapytałem, nachylając głowę nad jej uchem.
- Tak – odpowiedziała, więc zacząłem delikatnie całować jej kark, a potem plecy wzdłuż kręgosłupa. Milimetr po milimetrze.
Cicho chichotała, co oznaczało, że podobało jej się to, co robiłem.
Do warg dołączył język, na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przesunąłem dłonie po bokach jej torsu, dotykając kawałków piersi. Zadrżała, a ja zsunąłem z niej spodnie. Prawą dłonią dotykałem koronkowego materiału bielizny, wymuszając tym na niej cichy jęk. Chwilę później pozbyłem się swojego ubrania i powoli się w nią wsunąłem.
***
- Shannon, za piętnaście minut u ciebie będę. Masz być gotowy – rzuciłem przez telefon do brata, jednocześnie szukając dwóch takich samych skarpetek. – Cholera jasna! – zakląłem, gdy przez przypadek moja lewa stopa spotkała się z komodą.
- Co się stało? – spytała zaspana Kelly.
- Nic, kotku, śpij dalej – rzuciłem i po raz kolejny przewróciłem szufladę w poszukiwaniu tej nieszczęsnej pary skarpet. Niestety poszukiwana spełzły na niczym. Zrezygnowany wziąłem jedną szarą, drugą białą. - Mam długie spodnie, nikt nie zauważy – powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z sypialni. Założyłem buty i wskoczyłem do auta.
Tomo uwinął się ekspresowo, jednak na Shannona jak zwykle musieliśmy czekać.
- Na mnie gada, a sam się pindrzy pół godziny – rzuciłem do gitarzysty, po czym poraz kolejny zatrąbiłem.
- To chyba u was rodzinne.
W końcu po pięciu minutach mój kochany braciszek raczył się pojawić.
- Przepraszam, ale musiałem przygotować kąpiel Oksanie.
- Pantoflarz – rzucił Tomo, odwracając się w stronę tylnego siedzenia, na którym właśnie usiadł Shann.
- No i jeszcze ten zaczyna!
- Bo jesteś pantoflarzem.
- Dobra, zamknij się i jedź, bo się spóźnimy.
Tylko się zaśmiałem i ruszyłem. W studiu telewizyjnym, gdzie mieliśmy nagrywać kolejny nudny wywiad, byliśmy dziesięć minut przed czasem.
- Przypudrujcie ich, żeby się w kamerze nie świecili – rzucił reżyser programu i niemal siłą zaciągnięto nas do garderoby, gdzie trzy młode dziewczęta zaczęły nas pudrować. Jedna z nich wyraźnie leciała na mojego brata, lecz ten pozostawał obojętny na jej wdzięki.
- Możemy już zaczynać. – Do garderoby wszedł jakiś mężczyzna i zaprowadził nas do sali, w której miała odbyć się rozmowa.
- Witajcie w programie Jordan Week Show. Dziś goszczę w swoim studio trzech niezwykle utalentowanych i przystojnych panów. Po ogromnym sukcesie albumu This is War wracają z nowym krążkiem Brotherhood. Przywitajmy gorącymi brawami zespół 30 Seconds to Mars!
- Wchodzicie – usłyszeliśmy i zeszliśmy po schodkach prowadzących do kanapy. Jak często bywało przy tego typu programach, w studiu wcale nie było publiczności. Wszystkie oklaski, śmiechy i inne odgłosy miały zostać dograne później.
Odpowiedzieliśmy na serię znanych nam na pamięć pytań, zagraliśmy dwa kawałki, po czym wróciliśmy do garderoby. Oczywiście pierwsze co, sprawdziłem pocztę i Twittera, gdzie czekała mnie dosyć przykra niespodzianka - sto pięćdziesiąt wpisów z adresem jakiegoś plotkarskiego portalu. Zwykle ignorowałem takie wiadomości, ale po namowie brata otworzyłem link.
- Może to kolejna relacja twojej byłej kochanki. Sprawdź, będzie śmiesznie.
Sprawdziłem i moim oczom ukazał się artykuł o tytule Gorący romans na planie.
- Co to może być? – rzuciłem pod nosem i zacząłem czytać:
Wygląda na to, że pojęcie karmy idealnie sprawdza się w przypadku aktora i muzyka Jareda Leto. Tyle razy pisaliśmy już o jego licznych zdradach i romansach, a teraz role się odwróciły. Tym razem to pan Leto jest stroną zdradzaną.
Wczoraj otrzymaliśmy nagranie, na którym jego narzeczona, aktorka Kelly Tucker, uprawia seks ze znanym z australijskiego serialu „Future City” przystojniakiem Evanem Carterem, z którym przez ostatnie trzy miesiące pracowała na planie najnowszego filmu Chucka Barona „Bethamphetamine”.
Filmik został nagrany telefonem komórkowym i zdecydowanie nie jest to scena filmowa.
What Goes Around... Comes Around*, panie Leto.
Mary:
- Mary, jesteś moją ostatnią nadzieją, błagam cię!
- Niby skąd ci wezmę tyle pieniędzy?!
- Widziałem, jak mieszkasz, na pewno masz kasę – nie dawał za wygraną George.
- To dom mojego szwagra, nie mój.
- To pożycz od niego.
- Zwariowałeś?!
- Mary, oni mnie zabiją, jeśli nie oddam im tej kasy. Zdemolowali mi cały dom, muszę się non stop ukrywać – mówił łamiącym się głosem.
- A Tim?
- Zadzwoniłem do niego, ale stwierdził, że nie będzie płacił za moją głupotę.
- I miał rację. Tyle razy ci mówiłam, nigdy nie rób interesów z dilerami.
- Wiem, że mówiłaś. Proszę, ja ci pomogłem, kiedy nie miałaś gdzie się podziać.
- Nie zrobiłeś tego z dobrego serca. Nie pamiętasz, czego chciałeś w zamian? - odpowiedziałam dobitnym tonem.
- Pamiętam, ale źle ci nie było, więc nie powinnaś mi teraz tego wypominać.
- Może i nie było, ale niby dlaczego ja mam ci teraz pomóc, skoro ty...
Tu mi przerwał.
- Chociażby dlatego, że jak mnie załatwią, to i tak będą chcieli odzyskać kasę i pojadą wtedy do mojej najbliższej rodziny, czyli do Tima. Dobrze wiesz, jak działają, kiedy on im nie zapłaci, a na pewno tego nie zrobi, dobiorą się do waszej córki, a tego żadne z nas nie chce.
- Dobra, zobaczę co się da zrobić. A teraz masz tu pięćdziesiąt euro i wynajmij sobie pokój w hotelu na przeciwko. Rano do ciebie przyjadę. – Pożegnałam się z nim i opuściłam kawiarnię. Nie wiedziałam, co powiem Jeanowi, ale musiałam dostać te pieniądze.
Po powrocie do domu jakoś się w sobie zebrałam i zapukałam do gabinetu swojego szwagra.
- Wejdź – usłyszałam i przestąpiłam próg pokoju, do którego nigdy wcześniej nie wchodziłam.
- Mam do ciebie prośbę – zaczęłam mówić, gdy tylko usiadłam w skórzanym fotelu.
- Jaką?
- Mógłby mi pożyczyć dwadzieścia tysięcy dolarów?
- Na co ci tyle pieniędzy? – zapytał zaskoczony, patrząc na mnie spod okularów.
- Potrzebne.
- Znowu bierzesz?
- Zwariowałeś?! Oczywiście, że nie! Nie mogę ci powiedzieć, na co mi te pieniądze, ale przysięgam, że nie na narkotyki.
- Mam nadzieję.
- Więc jak, pożyczysz?
- Dam ci je, bo i tak mi nie oddasz. Gotówka czy czek?
- Czek – odpowiedziałam z wielką ulgą.
- Masz, tylko nic nie mów Lily.
Uśmiechnęłam się, podziękowałam mu z milion razy i poszłam do siebie.
Na drugi dzień pojechałam do hotelu, w którym aktualnie przebywał Cobb i wręczyłam mu czek.
- Ratujesz mi tyłek. Będę twoim dłużnikiem do końca życia.
- Nie robię tego dla ciebie tylko dla Emily.
- Mimo to dziękuję – odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Gdy opuszczałam budynek, zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- To ja, Jared.
- Cześć. Coś się stało, że dzwonisz?
- Mógłbym na jakiś czas do ciebie przyjechać? – W jego głosie słyszałam, że coś było nie tak.
- Pewnie, że tak, ale na pewno wszystko w porządku?
- Rozstałem się z Kelly – wydukał drżącym głosem.
- Przykro mi – powiedziałam, lecz nie do końca szczerze.
- Mi też.
- W takim razie czekam, przyjeżdżaj, kiedy chcesz.
Skończyliśmy rozmowę, która wywołała u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony było mi przykro, bo słyszałam w jego głosie, że cierpi, ale z drugiej cieszyłam się, że znów był wolny. Po cichu liczyłam na to, że znów się do siebie zbliżymy.
*To tytuł piosenki Justina Timberlake'a, odpowiednik polskiego przysłowia "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Użyłam go jako nawiązania do przeszłości Jareda - po rozstaniu z Leto, Cameron Diaz zaczęła się spotykać z Justinem, plus w teledysku do owej piosenki występuje Scarlett Johansson, z którą również spotykał się Jared.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz