piątek, 19 lutego 2021

072. Też od czasu do czasu lubię sobie porozmawiać z kimś inteligentnym


Kelly:

    - Nie wierzę, że Shannon wybrał Oksanę – powiedziałam, gdy tylko ja i Jared wsiedliśmy do jego samochodu.
    - Uwierz mi, ja też – odpowiedział, wkładając kluczyk do stacyjki.
    - Byłam pewna, że zostanie z Cassie. Przecież z tego co mówiłeś, wynikało, że naprawdę kocha ją i jej dzieciaki.
    - Ale taki jest już mój brat. Zawsze robi wszystko pod wpływem impulsu, nie myśląc o konsekwencjach. Przecież za miesiąc, góra dwa, ten ich związek się skończy i założę się, że Shann będzie błagał Cass o przebaczenie, a ona pokaże mu drzwi i tyle z tego będzie miał. 
    - Dobrze, że ty jesteś inny – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Jestem pewna, że nie naraziłbyś naszego związku dla jakiegoś przelotnego romansu.
    - Pewnie, że nie – odpowiedział, po czym przyłożył swoje usta do moich. – Na palcu masz dowód tego, że jesteś jedyną kobietą, której chcę dać swoje nazwisko. 
    - Państwo Jared i Kelly Leto... – Zaśmiałam się i zapięłam pasy, a on ruszył w stronę ulicy, przy której znajdowało się studio filmowe. 
    - I pamiętaj, kochanie, jutro o drugiej idziemy na obiad do mojej mamy. 
    - Pamiętam. To na razie. – Pożegnałam go całusem w policzek i wyszłam z auta. 
    Obiad u mamy Jareda od dwóch dni spędzał mi sen z powiek. Strasznie bałam się spotkania z panią Leto. 
    - A pani to? – głos ochroniarza wyrwał mnie z zamyślenia. 
    - Kelly Tucker. Przyjechałam na próbę.
    - Proszę chwilę poczekać. – Mężczyzna przesunął wzrokiem po kartce. – Może pani wejść.  
    Pociągnęłam masywną klamkę i weszłam do budynku, w którym miałam zapoznać się z ekipą filmową i odbyć pierwszą próbę. Już na korytarzu wpadłam na asystenta reżysera, który zaprowadził mnie do pomieszczenia, gdzie już wszyscy czekali. 
    Jak się okazało, w produkcji wystąpią sami jeszcze nieznani aktorzy i epizodycznie pojawią się ci sławniejsi. Z tego co zdążyłam przeczytać w notatkach reżysera, swój udział potwierdzili: James Franco, Cameron Diaz i Benicio Del Toro. Ostatnie nazwisko szczególnie mnie ucieszyło, gdyż Ben należał do grupy moich absolutnie ulubionych aktorów. 
    Reżyser nas nie oszczędzał. Na pierwszy ogień poszła scena, w której moja bohaterka kłóci się ze swoim chłopakiem, dostaje od niego w twarz, a potem lądują razem w łóżku. Zagraliśmy to w ubraniach, ale podczas kręcenia filmu, ciuchów trzeba będzie się pozbyć. Moim filmowym partnerem okazał się być bardzo sympatyczny, pochodzący z Australii początkujący aktor Evan Carter.
    - Czuję, że będzie nam się dobrze współpracowało – powiedział Ev po zakończonej próbie. 
    - Też tak czuję – rzuciłam z uprzejmym uśmiechem.
    - W takim razie widzimy się za trzy miesiące. 
    Pomachałam mu i opuściłam studio. Podczas spotkania scenarzysta poinformował mnie o drobnej zmianie w scenariuszu. Ową drobną zmianą było dopisanie nowego wątku, w którym moja postać pada ofiarą gwałtu. Jakby tego było mało, miał to być gwałt zbiorowy. W pierwotnej wersji scenariusza była informacja o tym, że Beth została w przeszłości zgwałcona, jednak samego zdarzenia miało w filmie nie być.
    Nie wstydziłam się takich scen, po prostu byłam pewna, czy jestem gotowa na to, by je odegrać. Nie wiedziałam, czy moje umiejętności były na tyle duże. 
    Takie sceny wymagały sporego warsztatu aktorskiego i odwagi. Musiałam odpowiednio się do tego przygotować, ale dopiero po spotkaniu z mamą Jaya. O ile je przeżyję...





***



 
    - Oksi, którą założyć, czarną czy czerwoną? – spytałam i pokazałam siostrze dwie sukienki.
    - Czerwoną – odpowiedziała po chwili namysłu.
    - Czyli zakładam czarną. – Odrzucony ciuch powiesiłam w szafie, a wybrany położyłam na desce do prasowania. 
    - Ciekawa jestem, kiedy mnie Shanny przedstawi swojej mamie. Popatrz tylko, będziemy miały wspólną teściową. Czy to nie świetne?
    - Cudowne – powiedziałam ironicznie.
    - Nie mogę się doczekać, kiedy Shannon się rozwiedzie i będziemy mogli razem zamieszkać.
    - Chcecie razem mieszkać?
    - No, w jego starym mieszkaniu. Już mam nawet pomysł na nowy wystrój. To będzie nasze cudowne gniazdko miłości. 
    - Chyba tylko fizycznej. – Naiwność i głupota mojej siostry dosłownie porażały.
    - Już wypatrzyłam świetne łóżko w katalogu Ikei. Pokazać ci je?
    - Nie, dziękuję. 
    - Tak, to naprawdę niezwykłe, że nawet gdy obie wyjdziemy za mąż, nadal będziemy miały takie same nazwiska. 
    - Czuj się – rzuciłam pod nosem.
    - Mówiłaś coś do mnie?
    - Nie, do siebie. Też od czasu do czasu lubię sobie porozmawiać z kimś inteligentnym.
    - Ja też. Dobrze, że Shannon jest bystry, więc mam taki pakiet dwa w jednym. Dobry seks i inteligentną rozmowę. 
    Robiłam dosłownie wszystko, by powstrzymać śmiech. Inteligentna rozmowa z moją siostrą? To przecież niewykonalne. Jeśli taka rozmowa pojawi się w ich związku, to tylko wtedy, gdy Shannon będzie prowadził monolog.






Jared:

    - Kotku, nie możesz jechać tam sam? – zapytała Kelly, gdy czekałem w jej salonie na to, aż skończy się szykować. 
    - Zaprosiła nas oboje.
    - A nie możesz powiedzieć, że się rozchorowałam?
    - Słonko, jesteś moją narzeczoną i to naturalne, że moja mama chce cię poznać – odpowiedziałem, wstając z miejsca i podchodząc do łazienki. 
    - Ale ja się boję – wydukała, stając przede mną. 
    - Czego?
    - Tego, że mnie nie polubi. 
    - Nawet nie ma takiej opcji. Jesteś najsłodszą osobą, jaką znam i uwierz mi, że mama cię pokocha. – Mówiąc to, przytuliłem ją do siebie.
    - A jeśli nie? Jeśli uzna, że nie jestem wystarczająco dobrą partnerką dla jej ukochanego synka?
    - O to raczej powinna martwić się twoja siostra. Ty nie masz żadnych powodów do obaw. 
    - Ale i tak się boję. 
    tym momencie zadzwonił mój telefon.
    - Jared, kiedy zaczynasz trasę? – zapytała Marion.
    - Za cztery dni – odpowiedziałem, przechodząc do salonu.
    - A bardzo będziesz przez te dni zajęty?
    - W ogóle. To taki czas na odpoczynek. A czemu pytasz?
    - Nie przeszkadzałoby ci, gdybym przywiozła ci Scotty’ego na kilka dni? Ja i Harry musimy polecieć do jego rodziców do Europy i nie chcemy zabierać małego. 
    - Pewnie, że nie będzie mi przeszkadzać. A kiedy chcesz go przywieźć?
    - Dzisiaj o szóstej. Pasuje ci?
    - W sumie o drugiej mam obiad u mamy i nie wiem, jak długo tam będę, ale tak za dwadzieścia piąta dam ci znać i najwyżej przywieziesz go do mojej mamy.
    Podziękowała mi i pożegnaliśmy się.





***




    - Mamo, to jest moja narzeczona Kelly – powiedziałem, gdy tylko znaleźliśmy się w przedpokoju mieszkania mamy.
    - Bardzo mi miło.
    - Mnie również – odpowiedziała mama i uścisnęły sobie dłonie. – Wchodźcie do salonu. 
    - Mickey, ty mój przystojniaczku – rzuciłem, gdy tylko uradowany wilczur zaczął na mnie skakać. – Tęskniłeś za tatusiem?  – Pogłaskałem go po pysku, po czym usiadłem obok swojej partnerki. Nadal była nieco spięta. 
    - Spokojnie, kotku, moja mama nie gryzie.
    - A on? – spytała, wskazując na mojego psa, który teraz mieszkał z mamą.
    - On połyka w całości – zażartowałem i ją pocałowałem. 





***




    - A więc czym się zajmujesz, Kelly? – zapytała moja rodzicielka, gdy przełknęła pierwszy kęs zapiekanego dorsza. 
    - Jestem aktorką – odpowiedziała jej Kell z miłym uśmiechem.
    - No tak, przecież Jared mi mówił, że poznaliście się na planie teledysku. Masz może jakieś nałogi? – przepytywała ją dalej.
    - Nie licząc białej czekolady, nie mam.
    - Nie pijesz, nie bierzesz narkotyków?
    - Mamo! – przerwałem jej nieco zdenerwowany. Dobrze wiedziałem do czego, a raczej do kogo piła.
    - No co? Przecież muszę wiedzieć wszystko o swojej przyszłej synowej. 
    Przepytywanki skończyły się, gdy moja narzeczona zaczęła opowiadać o swoim dzieciństwie. Mama tak się zaciekawiła, że przestała zadawać jej krępujące pytania i zaczęła z nią normalnie rozmawiać. 
    O piątej trzydzieści napisałem do Marion, żeby przywiozła Scotty’ego tam, bo nie zapowiadało się na to, byśmy mieli szybko wrócić do domu.
    - A to zdjęcie zrobiłam Jaredowi, gdy wypadł mu jego pierwszy ząb. Strasznie wtedy płakał.
    - Byłem do niego przyzwyczajony – powiedziałem, gdy Kelly oderwała wzrok od albumu, który trzymała na kolanach moja mama i dziwnie na mnie spojrzała.
    - A tu Shannon i Jared na jachcie mojego kuzyna.
    - Byli tacy słodcy i tacy do siebie podobni.
    - Fakt, Jared po urodzeniu wyglądał zupełnie jak Shanny. 
    - Mamo, nie obrażaj – rzuciłem z udawanym urażeniem. 
    Opowiastki mamy przerwał dzwonek do drzwi. 
    – Ja otworzę, to pewnie Marion. – Wstałem z miejsca  i przywitałem pannę Cole. – A ten co taki przygaszony?
    - Byliśmy z nim przed chwilą na szczepieniu.
    - Biedactwo – zwróciłem się do syna, który właśnie opuścił ramiona swojej mamy i stanął na podłodze.
    - Taką dużą igłę wbili Scotty’emu! – odpowiedział, rozkładając szeroko ręce.
    - Aż taką dużą?
    - Yhy. Bolało. Ślad jest.
    - Straszne.
    - Tu masz jego rzeczy. Odbiorę go za dwa dni.
    - Bezpiecznego lotu – rzuciłem, zamykając drzwi. – A teraz zdejmujemy bluzę.
    - Wolno. Rączka boli. 
    - Będę uważał. – Rozebrałem syna, nałożyłem mu kapcie i wprowadziłem do salonu, z którego szybko wybiegł Mickey.
    - Jest mój kochany wnusiu. – Mama porwała małego w objęcia i zaczęła go całować. 
    - Byłem na szczypionce.
    - Naprawdę? – dyskutowała z nim babcia.
    - Yhy. Ślad mam! – Podciągnął niezdarnie rękaw i pokazał nam czerwoną kropkę na swoim ramieniu.
    - Płakałeś?
    - Nie.
    - No to bardzo dzielny jesteś! Zasłużyłeś na nagrodę. – Mama wstała i ruszyła do kuchni, z której przy okazji wygoniła psa.
    - Piesek! – wrzasnął Scotty i zaczął biec w stronę Mickey’ego. – Śliczny piesio. – Przytulił się do jego grzbietu i zaczął ślinić mu sierść.
    - Lubisz pieski? – zapytała Kelly.
    - Kocham! – Mówiąc to zaczął klepać biedne zwierze po głowie. Już wiedziałem, dlaczego ten na jego widok uciekł do kuchni. 
    - A tu masz pyszne ciasteczka. – Mama weszła do salonu i wtedy Scott puścił ogon Mickey’ego, co sprawiło, że poczułem ogromną ulgę. Pies skorzystał z okazji i uciekł do drugiego pokoju. 
    - Gdzie piesio? – usłyszałem, gdy mój syn wziął od babci słodycze.
    - Piesio poszedł spać – odpowiedziałem.
    - Idę utulić.
    - Psów się nie tuli, synku. – Wolałem, żeby już nie męczył biednego staruszka. 
    Posiedzieliśmy u mamy jeszcze godzinkę i pojechaliśmy do mnie. 
    - I co, zjadła cię? – zapytałem, gdy przekroczyliśmy próg.
    - Nie no, twoja mama jest świetna! – odpowiedziała podekscytowana.
    - Wiem, w końcu to moja mama.
    - Ja też mam mamę – wtrącił się Scotty. 
    - Wiemy, skarbie, wiemy. 





***




    Na drugi dzień obudzili mnie Shannon i Oksana, którzy postanowili złożyć mi niespodziewaną wizytę. 
    Mały czołgał się po dywanie, a my piliśmy kawę i zajadaliśmy się ciastem od mamy. W pewnym momencie usłyszeliśmy huk. To Scotty zaczął zrzucać drewniane figurki z mebli. 
    - Ej, mały, nie wolno tak robić! – skarciłem go.
    - Dlaczemu?
    - Bo nie wolno.
    - Wolno. – Syn zignorował moje słowa i nadal robił mi rozpierduchę w domu. Akurat Kelly wracała z łazienki, więc klęknęła przed nim i zaczęła mówić:
    - Scotty, słonko, tatuś powiedział ci, że nie wolno tak robić, a tatusia trzeba słuchać. Tylko niegrzeczne dzieci nie słuchają rodziców.
    - Ja grzeczny – powiedział, jednocześnie patrząc na nią jak zahipnotyzowany.
    - Teraz nie jesteś grzeczny. Teraz jesteś bardzo niegrzeczny.
    - Przepraszam. – Scotty spuścił głowę i poszedł do kąta. Byłem w szoku, bo nikt z nas go tam nie wysłał.
    - Dlaczego tam stanąłeś? – zapytałem.
    - Bo Scotty niegrzeczny.
    - To się nazywa samodyscyplina! – zaśmiał się Shannon, biorąc do ręki talerzyk. – Nieźle go Marion wytresowała. Naprawdę podziwiam. 






***




    Przed dziesiątą  poszedłem położyć swojego syna spać. Zwykle chodził spać dużo wcześniej, ale tak bardzo lubił towarzystwo wujka Shannona, że nawet nie myślał o spaniu. 
    - Mama cię wysyła do kąta gdy jesteś niegrzeczny?
    - Tak.
    - I często stoisz w tym kącie? – pytałem, przykrywając go kołderką. W końcu kupiłem małe łóżko i urządziłem synowi pokoik.
    - Czasem – odpowiedział, przytulając misia. 
    Zaśpiewałem mu i kiedy zasnął, wróciłem do towarzystwa. W salonie zastałem jednak tylko Shannona.
    - A gdzie dziewczyny? – zapytałem.
    - Poszły do sklepu.
    - O tej porze? Nie mogłeś ich zawieźć? – Byłem nieco zły, że puścił je same po ciemku.
    - Chciałem, ale odmówiły. Pewnie nas teraz obgadują.
    - W sumie to dobrze, że jesteśmy sami, bo chciałbym cię o coś zapytać.
    - O co? 
    Wyciągnąłem Blackberry i pokazałem Shannonowi zdjęcie małej Courtney.
    - Czy ona jest do mnie podobna? – zadałem mu pytanie, a on zaczął gapić się w ekran.
    - No wiesz, wygląda jak wszystkie dzieci.
    - Przyjrzyj się.
    - O cholera!
    - Co?! – zapytałem.
    - Ale Mary ma teraz fajne cycki. Na koncercie się nie przyjrzałem, ale tu widzę. Jest za co złapać.
    - Ciebie to o coś prosić. – Zabrałem mu telefon z ręki i odłożyłem go na stół.
    - Po co ty mi w ogóle zadajesz takie pytania, co?
    - Bo wydaje mi się, że to ja jestem ojcem dziecka Mary.
    - To żeś teraz wymyślił.
    - No co, przecież kochaliśmy się bez zabezpieczenia, no i w ogóle... 
    Tu mi przerwał.
    - No i w ogóle to masz Kelly i przestań już wymyślać.
    - A co jeśli to moje dziecko?
    Jedno już masz, po co ci drugie?
    - Kretyn z ciebie, totalny kretyn.
    - Ze mnie? To nie ja tworzę jakieś mongolskie teorie.
    - Słuchaj, jeśli to moje dziecko, to Mary nie będzie mogła odmówić pomocy finansowej z mojej strony.
    - Myślisz, że jej ta pomoc finansowa potrzebna? Sam mówiłeś mi, jak obrzydliwie bogaty jest jej szwagier, więc kasy jej nie zabraknie. Poza tym, gdyby było twoje, Mary by ci o tym powiedziała. Nie przegapiałaby okazji powrotu do ciebie, a metoda na dziecko jest najskuteczniejsza.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz