piątek, 15 stycznia 2021

066. Nie lubię być tą drugą

 Jared:

    Zapiąłem spodnie i spojrzałem na Kelly. Jej ciało drżało, twarz była mokra od łez, a dolna warga krwawiła od zbyt mocnego przygryzania. Chyba jednak rozkosz nie była obopólna.
    - Ubierz się, kochanie, bo zmarzniesz – powiedziałem, naciągając na jej nagi, czerwony od ściskania biust górną część fioletowej sukienki. – Co jest, kotku? – zapytałem, słysząc jej szloch.
    - Dlaczego mi to zrobiłeś? – spytała drżącym głosem.
    - Co takiego?
    - Dlaczego byłeś taki agresywny? To bolało.
    - Przepraszam. Myślałem, że to lubisz. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. – Nagle dotarło do mnie, że ona wcale nie była zwolenniczką agresywnego seksu. Przecież dobrze wiedziałem, że uwielbiała, kiedy byłem czuły i delikatny. 
    Spojrzałem na nią i wszystko stało się jasne: znów myślałem o Mary. W tamtym momencie nie kochałem się z Kelly, tylko z Mary. To ta pieprzona peruka, to ona ryła mi umysł. - Zdejmij to – powiedziałem, wskazując na głowę Kelly.
    - Przecież mnie w niej uwielbiasz – rzuciła nieco złośliwym tonem.
    - Zdejmij tę pieprzoną perukę! – wrzasnąłem, ściskając jej ramię. To była gruba przesada z mojej strony. Zszokowana Kelly spoliczkowała mnie i pobiegła do swojej sypialni. Poczułem się jak śmieć. Nie chciałem na nią krzyczeć. Chciałem tylko, by zdjęła perukę, żebym mógł widzieć ją, a nie swoją byłą.
    Gdy nieco ochłonąłem, poszedłem za nią. Otworzyłem drzwi jej pokoju. Siedziała na łóżku zapłakana, a sztuczne włosy leżały na podłodze.
    - Wybacz mi, kochanie – powiedziałem delikatnym tonem i usiadłem obok niej.
    - Potraktowałeś mnie jak jakąś dziwkę – odpowiedziała, przekręcając pierścionek, który miała na palcu.
    - To nie tak – zacząłem się tłumaczyć.
    - A jak?
    - Po prostu w tej peruce cholernie mi kogoś przypominasz. Kiedy masz ją na głowie, ogarnia mnie coś, nad czym nie mogę zapanować.
    - Niby kogo?
    - Pamiętasz kobietę, którą spotkaliśmy w Paryżu na weselu?
    - Mary? – spytała, a ja przytaknąłem. 
    - Tak, Mary. Bo widzisz, nie mówiłem ci tego, ale ona była dla mnie kimś niesamowicie ważnym... – Tak oto zacząłem opowiadać Kelly o tym, co łączyło mnie z King. – Nie chciałem ci o niej mówić, żeby nie robić ci przykrości, ale teraz nie mam innego wyjścia.
    - Dalej ją kochasz?
    - Wydaje mi się, że nie. Nadal coś do niej czuję, ale to raczej nie jest miłość.
    - Bardziej pożądanie?
    - Tak, chyba tak. Pożądanie, troska i na pewno w jakimś stopniu tęsknota. Pamiętasz moją nocną rozmowę sprzed tygodnia?
    - Z tym znajomym z Europy?
    - To nie był znajomy tylko ona. Zadzwoniła do mnie, bo po urodzeniu jej córeczka miała problemy z oddychaniem. Mary chciała się komuś wygadać i padło na mnie. Potem poprosiłem, żeby zadzwoniła do mnie drugi raz, gdy małej się polepszy.
    - I polepszyło?
    - Tak. Wiesz, nawet przez jakiś czas myślałem, że to ja mogę być ojcem, ale Mary upewniła mnie w tym, że jest nim Hugh.
    - A chciałbyś, żeby to było twoje dziecko? – spytała nieco drżącym głosem.
    - Sam nie wiem. Chcieliśmy mieć dzieci, ale wszystko potoczyło się w nieco innym kierunku. Teraz mam ciebie. – Wyciągnąłem dłoń w celu dotknięcia jej twarzy, jednak ona się odsunęła.
    - Przepraszam cię, ale muszę to sobie wszystko poukładać, przemyśleć. Musisz dać mi trochę czasu.
    - Błagam cię, tylko mnie nie zostawiaj. – Nie chciałem rozstawać się z Kelly, bo najzwyczajniej w świecie ją kochałem. Była jedną z najbliższych mi osób. 
    - Naprawdę muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi trochę czasu.
    - Dobrze. – Złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, którego jednak nie odwzajemniła. Już nic nie mówiąc, opuściłem jej mieszkanie.




***



    - Przepraszam, że tak nachodzę pana w domu, ale znowu sobie nie radzę – rzuciłem, gdy tylko otworzyły się drzwi i stanął w nich doktor Smith.
    - Nie szkodzi, wejdź.
    Po chwili siedzieliśmy już w skórzanych fotelach. 
    – Przez „znowu sobie nie radzę” mam rozumieć, że znów sięgnąłeś po narkotyki?
    - Nie – odpowiedziałem, wbijając wzrok prosto w twarz doktora. – Jestem czysty. Od odwyku nic nie brałem.
    - No więc z czym sobie nie radzisz? – zadał kolejne pytanie.
    - Z Mary. Widzi pan, mam wspaniałą kobietę, którą kocham, ale w niektórych sytuacjach zamiast niej, widzę Mary. Już dłużej tego nie zniosę.
    - Powiedź mi, jakie to dokładnie sytuacje.
    - Kelly, moja dziewczyna, jest aktorką  i niedawno w ramach roli nosiła blond perukę i wtedy odkryłem, że w niej wygląda dokładnie jak Mary. Dzisiaj znów ją nałożyła, gdy się kochaliśmy, a ja zamiast Kelly, pieprzyłem Mary. Byłem pewien, że to ona, czułem ją. – Czułem, że emocje przejmują nade mną kontrolę.
    - Zawsze, gdy się z nią kochasz, myślisz o Mary?
    - Nie. Tylko wtedy, gdy ma tę perukę.
    - Musimy zacząć od tego, co czujesz do swojej byłej partnerki.
    - Już dziś mnie o to pytano – powiedziałem, opierając się plecami o brązową skórę.
    - I co odpowiedziałeś?
    - Powiedziałem, że wydaje mi się, że już jej nie kocham. Owszem, czuję do niej pociąg fizyczny, ale moje uczucia nie są już tak silne, od kiedy poznałem Kell. 
    - A co Mary czuje do ciebie?
    - Chyba to samo, co ja do niej. Niedawno urodziła dziecko innemu facetowi, więc raczej nie jest we mnie szaleńczo zakochana. 
    - Nie jestem ekspertem od spraw sercowych, ale jestem pewien, że to, co teraz przechodzisz, to, co czujesz, to tęsknota. Nie kochasz już Mary, ale gdy ktoś o niej wspomni, przypominasz sobie wspólne chwile. To normalne, zwłaszcza, że łączyła was silna więź.
    - Ale jak pan myśli, czy jestem w stanie być w stu procentach oddany Kelly?
    - Jeśli faktycznie myślisz o Mary tylko wtedy, gdy twoja dziewczyna ma blond perukę i widzisz między nimi tylko fizyczne podobieństwo, to myślę, że tak. Złotym środkiem będzie pozbycie się peruki.
    - Dziękuję. Wiedziałem, że mogę na pana liczyć i jeszcze raz przepraszam za najście. – Pożegnałem się ze Smithem i opuściłem jego dom. W sumie nie powiedział mi niczego nowego, ale potwierdził to, co sam wywnioskowałem i to dał mi nadzieję na to, że mogę być szczęśliwy z Kelly. 



Shannon:

Dwa tygodnie później:

    - Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem, ale musiałem spędzić trochę czasu z Cassie, żeby nie zaczęła czegoś podejrzewać – powiedziałem, gdy tylko pojawiłem się w swoim starym mieszkaniu, gdzie czekała już na mnie Oksana. 
    - Shanny, obiecałeś, że jej powiesz – rzuciła, wkładając dłonie pod moją koszulkę.
    - Powiem w odpowiednim czasie. – Zamknąłem jej usta namiętnym pocałunkiem.
    - Czyli kiedy? 
    - Kotku, skoro obiecałem, że jej powiem, to jej powiem. Poza tym nie przyszedłem tu rozmawiać o swojej żonie. – Jednym ruchem pozbawiłem Oksanę sukienki i posadziłem ją na stoliku. Może i nie była najmądrzejsza, ale ciało miała boskie. Duży biust, długie nogi, opalenizna i długie blond włosy, które właśnie odgarniałem z jej piersi. – A teraz powiedź mi, czy moja mała dziewczynka tęskniła za swoim tatusiem. 
    - Bardzo – rzuciła seksownym tonem i zabrała się za rozpinanie moich spodni. Po kilkunastu sekundach penetrowałem jej wnętrze, słysząc głośne pojękiwania. 
    Kilka głębszych ruchów i wbijała paznokcie w moją skórę, wykrzykując przy tym moje imię. Uwielbiałem to. Miałem wtedy poczucie, że jest tylko moja. Zresztą, który facet nie lubi, kiedy laska wykrzykuje pod nim jego imię? 
    Automatycznie przypomniała mi się akcja z dwa tysiące siódmego roku. Trasa, autobus po koncercie, blond piękność przyciśnięta do ściany przez mojego brata, który nie oszczędzał swojego sprzętu. Wyśpiewywał jej prosto do ucha słowa Chcę cię skrzywdzić tylko po to, by usłyszeć, jak wykrzykujesz moje imię*, a potem zamiana... 
    - Shann – głos Oksi wyrwał mnie z zamyślenia.
    - Słucham cię?
    - Chciałabym z tobą być, ale tak wiesz, na stałe.
    - Wiem, koteczku, też bym tego chciał.
    - Widzisz, oboje tego chcemy, więc rozwiedź się z nią.
    - To nie jest takie proste  – odpowiedziałem, zakładając koszulkę. Starsza Tucker była słodka, uwielbiałem ją i to, co potrafiła w łóżku, ale rozwód z Cassie jakoś mi się nie uśmiechał. Zwłaszcza, że byłby z mojej winy. 
    - Nie lubię być tą drugą.
    - Nikt nie lubi – rzuciłem i pocałowałem jej usta, na których widoczny był jeszcze ślad rozmazanej pomadki. – Pojutrze o tej samej porze. 
    Zaraz po pożegnaniu z Oksaną pojechałem do studia, w którym od wczoraj kręciliśmy teledysk. Jay, mimo napiętej sytuacji między nim a Kelly, zachowywał pełen profesjonalizm. 
    Kolejnych pięć godzin upłynęło nam na pracy. Kiedy padło ostatnie już dziś „cięcie”, wyszedłem przed budynek zapalić papierosa. Gdy wróciłem, podszedłem do brata.
    - I jak się trzymasz?
    - Kelly nie odzywa się do mnie już od dwóch tygodni. Boję się, że to koniec – odpowiedział i zrezygnowany usiadł na swoim krześle reżysera. 
    - Przecież mówiła, że odezwie się, gdy wszystko sobie przemyśli. 
    - Aż tak długo jej to zajmuje?
    - Przecież wiesz, jakie są kobiety. One nad wszystkim się tak długo zastanawiają. 
    - Ale mogłaby przynajmniej zadzwonić czy napisać smsa. Ta niepewność doprowadza mnie do szału! 
    Widać było, że bardzo zależało mu na tej dziewczynie.
    - Gdyby chciała z tobą zerwać, zrobiłaby to już dwa tygodnie temu. Pewnie chce cię wziąć na przetrzymanie. Na pewno za kilka dni przyjdzie i się na ciebie rzuci.
    - Myślisz?
    - Pewnie, że tak. A teraz wstawaj i zawieź mnie do domu – podałem Jaredowi dłoń i obaj zaczęliśmy się śmiać.




***




    Gdy tylko jego samochód zniknął za rogiem, wsiadłem do swojego auta i pojechałem do mieszkania sióstr Tucker.
    - Cześć, Kelly. Dobrze, że cię zastałem, musimy pogadać.
    - Wchodź. – Wpuściła mnie do środka i zaproponowała herbatę.
    - Nie, dzięki. Ja tylko na chwilę. Chcę zapytać, co zamierzasz zrobić w związku z Jaredem.
    - Nie wiem – wydukała, patrząc w podłogę.
    - Słuchaj, Kell, on bardzo cię kocha i nawet sobie nie wyobrażasz, jak teraz cierpi.
    - Mi też nie jest lekko.
    - Więc czemu dalej to ciągniesz? Chcesz od niego odejść?
    - Nie – odpowiedziała, przenosząc wzrok z paneli na moje oczy.
    - W takim razie zadzwoń do niego i mu to powiedź. Przestań go torturować, bo na to nie zasłużył.
    - To, co mi wtedy powiedział, totalnie mnie zaskoczyło. Nadal jeszcze sobie do końca tego nie ułożyłam.
    - Tu nie ma co układać. Był z Mary, ona go rzuciła, zrobiła sobie dzieciaka z innym, on poznał ciebie, znów się zakochał i ot cała historia.
    - Gdyby to było tak proste, jak mówisz...
    - To proszę, powiedź mi, co w tym takiego skomplikowanego?
    - To, że czuję, że jestem dla niego tylko pocieszeniem po tej całej Mary. Takim chwilowym opatrunkiem na złamane serce.
    - Złotko, gdyby tak było, nie czekałby na twój telefon, tylko znalazłby sobie nową laskę. Jak pewnie wiesz, on może mieć każdą, więc gdyby mu na tobie nie zależało, nie siedziałbym tutaj tylko razem z nim wyrywałbym panienki. Przemyśl to sobie. 





Mary:

    Była już prawie czwarta, a ja po raz kolejny musiałam opuścić ciepłą pościel, by uspokoić płaczącą Courtney.
    - Skarbie ty moje, dlaczego nie możesz spać? – W ciągu trzech ostatnich tygodni przespałam może dwanaście godzin. Moja córeczka była bardzo głośna, szczególnie w nocy. Płakała bez powodu, a ja przez kilkadziesiąt minut musiałam nosić ją po pokoju, błagając, by zasnęła. Zmęczona krzykiem i płaczem w końcu usypiała, ale bardzo szybko się budziła. W takich chwilach podwójnie odczuwałam brak mężczyzny. Przy Emily miałam Tima dwadzieścia cztery godziny na dobę, a z Courtney musiałam radzić sobie sama. 
    Równo o szóstej mała zlitowała się nad wykończoną matką i zapadła w głęboki sen. Wróciłam do łóżka i od razu odleciałam. Ze snu wyrwał mnie telefon.
    - Mamo, jak malutka? Co teraz robi?
    - Śpi – odpowiedziałam po cichu.
    - Chciałam do was przylecieć, ale tata mi nie pozwala. Mówiłam mu, że muszę ci pomóc, ale on dalej swoje!
    - I ma rację. Musisz chodzić do szkoły.
    - Ale ja nie chcę chodzić do szkoły. Chcę się zajmować swoją siostrzyczką!
    - Będziesz się nią zajmować w wakacje.
    - Ale ja chcę teraz... – W jej głosie słyszałam, że jest bliska płaczu. - Przecież ktoś musi ci pomagać.
    - Skarbie, pomagają mi ciocia, wujek Jean, Hugh...
    - Ale ciocia musi się zajmować Penny, wujek pracuje, a Hugh nie jest cały czas z tobą.
    - Mimo to radzimy sobie, więc nie masz się czym martwić.
    - Na pewno? – zapytała.
    - Na pewno.
    Po skończonej rozmowie zeszłam do kuchni na śniadanie. Lily przygotowała tosty francuskie i gorącą herbatę. Marzyłam o kawie, ale Jean stwierdził, że podczas karmienia piersią nie powinnam jej pić.
    - Okropnie wyglądasz – rzuciła Lily. – Spałaś w ogóle?
    - Może ze trzy godziny.
    - Zrobimy tak: pójdziesz teraz do pokoju gościnnego się wyspać, a ja zajmę się Courtney. 
    - Dobra tylko ją nakarmię – odpowiedziałam, słysząc donośny głosik swojej córki.
    Najedzoną Court przekazałam na ramiona Lily i idąc za jej radą, położyłam się w najbardziej oddalonym od mojej sypialni pokoju gościnnym. 
    Po przespanych czternastu godzinach byłam jak nowo narodzona. Zajrzałam na górę, by sprawdzić, jak Lily radziła sobie z moim małym diabełkiem.
    - Zasnęła piętnaście minut temu, zaraz po tym, jak ją wykąpałam i nakarmiłam.
    - Dziękuję ci.
    - Nie ma za co – odpowiedziała moja siostra i razem zeszłyśmy na dół.
    - Dawno nie byłam tak wypoczęta. Marzy mi się teraz gorąca kąpiel.
    - To szybko się kąp, ja uśpię Penny i urządzimy sobie maraton filmowy.
    - Genialny pomysł. – Opuściłam kuchnię i zamknęłam się w największej łazience w domu. Do wanny stojącej na samym jej środku napuściłam gorącą wodę, wlałam olejek, po czym zanurzyłam się po szyję w pachnącej wanilią pianie. Wokół mnie paliły się świeczki. Klimat był idealny.

 



***



    - No to co proponujesz na sam początek? – zapytałam siostry, gdy obie w puchatych szlafrokach siedziałyśmy już przed wielkim telewizorem.
    - Wybierzmy coś z mojej skromnej kolekcji.
    - Skromnej? Dziewczyno, masz tu chyba z dwieście filmów!
    - No wiesz, Jeana często nie ma, więc jakoś muszę zabijać czas.
    - To – powiedziałam, biorąc do ręki jedną z wielu płyt DVD.
    - Jesteś pewna? – zapytała, patrząc na mnie nieco zakłopotanym wzrokiem.
    - Tak. Uwielbiam historię Marthy i Raya. Jest taka romantyczna – odpowiedziałam, podając Lily opakowanie, na którym widniał napis Samotne serca.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz