wtorek, 5 stycznia 2021

061. Masz bardzo dziwny sposób okazywania miłości

Jared: 

Byłem niezwykle dumny z Kelly. Poradziła sobie znakomicie. Tuż po nagrodzeniu jej gromkimi brawami, wstałem razem z resztą widowni. 
    Właśnie miałem się kierować za kulisy, by pogratulować swojej dziewczynie świetnego występu, gdy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Lily. Przywitaliśmy się przyjacielskim uściskiem i zaczęliśmy rozmawiać.
    - Naprawdę nie możesz przyjść jutro na nasz ślub?
    - Chciałbym, ale muszę wracać do Stanów.
    - Jared, proszę cię. Nie mogłabym znieść myśli, że jesteś w Paryżu, a nie ma cię na moim ślubie.
    - Nie jestem tu sam.
    - Jest z tobą Lucy?
    - Lucy? – zapytałem nieco zaskoczony.
    - No twoja dziewczyna, ta kosmetyczka.
    - Lucy nie jest moją dziewczyną.
    - Rozstaliście się?
    - W ogóle nie byliśmy razem. 
    Na jej twarzy malowało się zdziwienie. 
    – Jestem tu z Kelly, z którą spotykam się od dwóch miesięcy.
    - To chyba musiałam coś pokręcić – rzuciła zmieszana.
    - Chyba tak – odpowiedziałem, uśmiechając się.
    - No to w takim razie możesz przyjść z nią. My nie mamy nic przeciwko.
    - Ale nie wiem, jak Mary.
    - O nią się nie martw.
    - Spotkałem ją wczoraj. Nie była zbyt zadowolona z faktu, że mnie widzi.
    - Przecież nie musicie rozmawiać. Poza tym będziesz tam dla mnie, a nie dla niej.
    - To, o której ten ślub?
    - Uroczystość w kościele zaczyna się o piątej, a przyjęcie w domu o szóstej trzydzieści. Adres jest na zaproszeniu.
    - Zostało w domu.
    - W takim razie ci go zapiszę. – Wyjęła z torebki karteczkę i długopis i napisała mi ulicę i numer domu.- W sumie to powinnam teraz wszystko szykować, ale Mary stwierdziła, że należy mi się chwila relaksu przed wielkim dniem, a od zawsze kochałam ten musical. No właśnie, a gdzie twoja partnerka?
    - Za kulisami. Grała Lucy. 
    - O, aktorka.
    - A twój przyszły mąż nie przyszedł z tobą? – spytałem, nie widząc nigdzie jej towarzysza.
    - Przyszedł. Czeka na zewnątrz. Więc do jutra. – Pocałowała mnie w policzek i ruszyła w stronę wyjścia. 
    Musiałem przyznać, że wyrosła na piękną kobietę i była bardzo podobna do swojej starszej siostry.
    - Byłaś świetna! – powiedziałem, gdy tylko wszedłem do garderoby.
    - Naprawdę?
    - Nie, jaja sobie robię. Byłaś okropna. Fałszowałaś jak cholera i ruszałaś się jak paralityczka. No pewnie, że naprawdę – odpowiedziałem, siadając na krześle.
    - Bałam się jak cholera.
    - Niepotrzebnie. 
    Kelly zdjęła pobrudzoną sztuczną krwią sukienkę, nałożyła szlafrok i usiadła mi na kolanach.
    - Ten szampan nadal aktualny? – spytała, dotykając dłonią mojej twarzy.
    - Nie wiem, czy powinniśmy dziś pić, bo mamy zaproszenie na ślub – odpowiedziałem, pukając palcami w jej biodra.
    - Jaki ślub?
    - Mojej znajomej.
    - I korzystamy z niego?
    - Zapraszała dwukrotnie, więc głupio by było nie iść.
    - W sumie to racja. – Wstała, podeszła do lusterka i chwyciła perukę. - Pasowałby mi blond? – zapytała, odwracając się moją stronę.
    - Podejdź bliżej – podeszła i zamurowało mnie. W tej peruce wyglądała jak Mary. Taki sam nos, kości policzkowe, nawet usta miały podobny kształt, jednak zauważyłem to dopiero teraz. A może tylko mi się wydawało? Może to moja głowa sobie ze mną pogrywała?
    - Coś nie tak?
    - Wyglądasz cudownie. – Pociągnąłem ją z rękę tak, że stała teraz między moimi kolanami. Włożyłem dłoń pod jej szlafrok i zacząłem wędrować po koronkowym materiale jej stringów. Zadrżała. Zarzuciła ręce na moje ramiona i zamknęła oczy. 
    Pieściłem ją, dopóki nie wydała z siebie cichego jęku. Zaraz po tym usiadła na moich kolanach, a ja rozwiązałem jedwabny materiał, pod którym znajdował się czerwony stanik. Zsunąłem go z niej tak, że znajdował się teraz na brzuchu i zacząłem bawić się piersiami. 
Cały czas się uśmiechała, widać było, że to lubiła. 
    W pewnym momencie złapała mnie za dłoń i przyłożyła ją do swoich warg.
    - Kocham cię – szeptała pomiędzy delikatnymi pocałunkami składanymi na mej skórze. – Bardzo cię kocham.
    Wstaliśmy razem z krzesła, przekręciłem kluczyk w drzwiach i posadziłem ją na szafce, ściągając z niej bieliznę. Rozpiąłem spodnie i szykowałem się do wejścia w nią. Ona w tym czasie próbowała zdjąć perukę, jednak złapałem ją za rękę.
    - Nie ściągaj jej. Pięknie ci w tym blondzie. Teraz będziesz moją niegrzeczną blondyneczką. 
    Zaśmiała się i zaczęliśmy się kochać. Inaczej niż wczoraj, ale z tym samym skutkiem. 
Kiedy dochodziła, wyglądała zupełnie jak ona... 
    Boże, co się ze mną, do cholery, dzieje?! Czy ja nie mogę już normalnie żyć?! Czy nie mogę w Kelly widzieć Kelly?! Chyba popadam w jakąś paranoję.
- Wezmę ją do domu. Nie zorientują się – powiedziała Kelly, pakując perukę do torebki. Była już ubrana, więc mogliśmy wracać do hotelu.








 
Mary:

    - Mary, ty wstrętna kłamczucho! – usłyszałam, gdy tylko Lily weszła do domu.
    - Ale o co ci chodzi? – zapytałam zaskoczona takimi słowami.
    - O co? Jared wcale nie był z Lucy! Wymyśliłaś to sobie, bo bałaś się mu powiedzieć o ciąży. Chciałaś mieć pretekst, żebym z czystym sumieniem zabrała cię do Paryża!
    - Poczekaj, o czym ty w ogóle mówisz?
    - Rozmawiałam przed chwilą z Jaredem. On wcale nie spotykał się z Lucy. Okłamałaś mnie.
    - Przecież kiedy do niego poszłam, otworzyła drzwi ubrana tylko w jego koszulę i mówiła w taki sposób, jakby Jared był jej facetem. 
    - W takim razie to ona okłamała ciebie - rzuciła Lil, siadając na moim łóżku.
    - Lucy nie jest z Jaredem, więc…-
    - Nie nakręcaj się. Nie spotyka się z twoją eks-szefową, ale to nie znaczy, że jest sam.
    - Ma kogoś? – zapytałam nieco wystraszona.
    - Ma i przyjdzie z nią jutro na ślub. Są ze sobą dopiero dwa miesiące.
    - Dwa miesiące – powtórzyłam łamiącym się głosem.
    - Widzisz, kretynko, gdybyś zadzwoniła do niego wtedy, kiedy cię o to prosiłam, wszystko by ci wyjaśnił i pewnie znów bylibyście razem, a tak ma już inną, więc teraz możesz już tylko żałować. 
    Lily miała rację. Zmarnowałam swoją szansę na prawdziwe szczęście. Miałam ochotę się teraz rozpłakać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. 
    - Gratuluję – dodała moja siostra i wyszła, a wtedy łzy niczym wodospad spłynęły po mojej twarzy. 
    Gdybym tylko wtedy wiedziała...




***



    - Mary, popraw jej welon – usłyszałam głos cioci Diny i podeszłam do siostry.
    - Przepraszam za wczoraj – rzuciła, odwracając się w moją stronę.
    - Nie przepraszaj, bo miałaś rację. Zniszczyłam sobie życie na swoje własne życzenie, ale dobra, koniec tematu, to twój dzień, więc nie gadajmy o mnie.
    - Kocham cię, Mary. Jesteś najwspanialszą siostrą na świecie – powiedziała Lily, mocno się do mnie przytulając.
    - Ja też cię kocham, mój mały karaluszku. A teraz odwracaj się i nie rycz, bo ci makijaż spłynie. 
    Lil odwróciła się w stronę lustra i zaczęłam poprawiać jej welon.
    - Szkoda, że mama nie może tu być – rzuciła, zabierając ze stolika bukiet kwiatów.
    - Szkoda. Pewnie zalewałaby się teraz łzami tak jak na ślubie cioci Diny. Mówię ci, ryczała wtedy jak bóbr.
    - Zazdroszczę ci tego, że ją pamiętasz. 
    Gdy to powiedziała, w drzwiach jej domu stanął nasz ojciec w towarzystwie swojej nowej młodszej żony i dwójki nastoletnich dzieci. 
    - Tatuś! – Lily od razu rzuciła mu się w ramiona, a ja poszłam po Emily.
    - Skarbie, zaraz jedziecie, pospiesz się – rzuciłam, widząc, że dalej siedzi na łóżku.
    - Zgubiłam kolczyka – powiedziała, przewracając poduszki.
    - A jak wygląda?
    - Długi, srebrny z różowym diamencikiem.
    - A na pewno zgubiłaś go na łóżku? – spytałam, patrząc na dywan.
    - Na podłodze go nie ma, więc chyba tak.
    - To może sprawdź na stoliku. 
    Mała podbiegła do stolika, na którym pod szczotką do włosów faktycznie leżał kolczyk.
    - Jestem gotowa – rzuciła, gdy włożyła go do ucha i obie wyszłyśmy na korytarz.
    - A to jest twoja druga wnuczka, Emily. – Lily złapała moją córkę za rękę i zaprowadziła ją do naszego ojca.
    - Cześć, Emily – przywitał się z nią i uśmiechnął. – Śliczna z ciebie dziewczynka.
    - Dziękuję. 
    - Nie przytulisz się do dziadka?
    W tym momencie podeszła bliżej i wtuliła się w jego tors, jakby widywała go niemal codziennie.
    - No, a trzecia wnuczka w drodze.
    - Widzę – odpowiedział i spojrzał na mnie. Szybko odwróciłam wzrok i poszłam do jadalni, by zobaczyć, jak idą przygotowania.
    - A ty pewnie jesteś Mary, starsza córka Marka – zwróciła się do mnie małżonka ojca, która pojawiła się przede mną nie wiadomo skąd.
    - Tak.
    - Ja jestem Elizabeth. Bardzo miło mi cię poznać. To są Octavia i Cody – wskazała na swoje dzieci, a ja automatycznie spojrzałam, czy na odkrytych ramionach Octavii nie ma żadnych siniaków. Nie było. Wyglądało na to, że mnie jedyną bił, tak, żebym czuła się wyróżniona wśród jego dzieci. - Chłopiec czy dziewczynka? – Wskazała na mój brzuch.
    - Dziewczynka.
    - Wiesz już, jakie jej dasz imię?
    - Courtney.
    - Dobra, zbieramy się - padło hasło i wszyscy wyszli z domu. Ja nie pojechałam, bo jako    zagorzała ateistka, nie przestępowałam progu kościoła. Zostałam i pomagałam poukładać przekąski na stołach.




***



    Po szóstej byli już z powrotem. Poszłam więc na górę się przebrać. Zdejmowałam bluzkę, gdy usłyszałam pukanie.
    - Mogę wejść? – zapytał ojciec.
    - No skoro już tu jesteś. 
    Wszedł i zamknął za sobą drzwi. Odwróciłam się do niego tyłem i nałożyłam sukienkę.
    - Te blizny, czy to wszystko to ja?
    - A któż by inny? – rzuciłam obojętnie. Zobaczył i tak ich niewielką część, większość ukryta była pod tatuażami. 
    - Wiem, że po śmierci mamy nie byłem dla ciebie najlepszym ojcem...
    - Nie najlepszym? Zmieniłeś moje życie w koszmar! Przez ciebie zaczęłam pić i ćpać. Twój koleżka dwa razy próbował mnie zgwałcić, a ty nic sobie z tego nie robiłeś! – krzyczałam. Nie potrafiłam dłużej tego w sobie dusić. – Gdybyś tak zamiast bić, co jakiś czas mnie przytulił, nie musiałbym się puszczać!
    - Przepraszam – wydukał po chwili milczenia. – Bardzo cię przepraszam. Byłem najgorszym ojcem na świecie, ale kochałem cię i nadal kocham.
    - W takim razie masz bardzo dziwny sposób okazywania miłości. 
    - Byłem wtedy w totalnej rozsypce. Straciłem kobietę swojego życia. Cały świat mi się zawalił. Nie potrafiłem inaczej. Może ci się wydawać, że to, co ci robiłem, sprawiało mi przyjemność, ale wcale tak nie było. Za każdym razem czułem ogromne wyrzuty sumienia. Zresztą do dziś śni mi się to wszystko po nocach, na zmianę ze śmiercią mamy. Gdybym mógł cofnąć czas, postępowałbym zupełnie inaczej. – Skończył mówić, a po jego twarzy spłynęły łzy. Nie wiedzieć czemu, też się rozpłakałam. – Wybaczysz mi, Mary? – zapytał, podchodząc do mnie. – Jeśli nie, zrozumiem to. 
    Nic nie odpowiedziałam, tylko się do niego przytuliłam. Po raz pierwszy od wielu lat czułam się bezpieczna w jego ramionach.
    - Moja kochana córeczka – mówił i mocno tulił moją głowę do swojego ramienia.
    Po kilku minutach zeszliśmy na dół. Dom był już pełen gości i zdaje się, że przyszedł ktoś jeszcze. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam za nimi Hugh. Przywitałam go pocałunkiem w policzek i wprowadziłam do jadalni, gdzie wszyscy zajęli już swoje miejsca. 
    Razem z Milesem usiedliśmy obok Lily i Jeana. Przy stole po lewej zauważyłam Jareda w towarzystwie jakiejś brunetki. Prawdę mówiąc, to spodziewałam się blondynki. Wyglądało na to, że Jay zmienił upodobania… 
    Po krótkiej chwili moja siostra postanowiła wznieść toast.
    - Zwykle w takich chwilach kobiety dziękują swoim matkom, ja niestety swojej nie pamiętam. Wiem jedynie, że była wspaniałą kobietą, która bardzo kochała swoją rodzinę. Dziś chcę z całego serca podziękować osobie, która mi ją zastąpiła. Osobie, która zajmowała się mną i troszczyła o mnie, mimo iż sama była jeszcze dzieckiem. Chcę podziękować najlepszej siostrze na świecie. To dzięki niej, mimo braku matki, miałam szczęśliwe dzieciństwo. Dziękuję ci, Mary. – Po jej policzku spłynęła łza. – Wierzę, że dla Courtney będziesz tak cudowną mamą, jaką byłaś dla mnie. 
    Wszyscy zaczęli klaskać, a my złączyłyśmy się w uścisku. Obie płakałyśmy.
    Po zjedzonym obiedzie przyszedł czas na pierwszy taniec. Gdy tylko para młoda skończyła, na parkiet w sąsiednim pomieszczeniu ruszyła reszta gości.
    - Mamo, Penny się obudziła – powiedziała Emily, ciągnąc mnie za rękę. Jean i Lily tańczyli teraz z gośćmi, więc to ja poszłam do pokoju ich córki. Wyjęłam ją z łóżeczka, ubrałam w sukienkę wcześniej przygotowaną przez moją siostrę i zabrałam ją na dół. Była jeszcze nieco zaspana, ale ożywiła się, gdy tylko zobaczyła tłum gości. Uwielbiała ludzi, podobnie jak jej mama, gdy była takim brzdącem jak ona.
    - Penny, chcesz troszkę ziemniaczków? – spytałam, sadzając siostrzenicę na kolanach.
    - Tak.
    - Mamo, mogę ja ją nakarmić? – spytała Emily z błagalnym spojrzeniem.
    - Tylko ostrożnie, skarbie. Nabieraj niedużo i czekaj, aż wszystko dobrze przełknie – odpowiedziałam i podałam córce widelec.
    - Malutką Courtney też będę karmić. W ogóle będę ją przewijać i kąpać. Będę najlepszą starszą siostrą na świecie! Jak już ją urodzisz, to przeprowadzę się do ciebie.
    - A co ze szkołą?
    - Tu też są szkoły – powiedziała i wytarła resztki jedzenia z kącików ust swojej kuzynki. Zaraz potem podeszły do nas córki mojego kuzyna i Emily razem z Penny poszły się z nimi bawić.
    - Mily, tylko na nią uważaj – rzuciłam za nimi.
    - Dobrze, mamo!
    - Jakaś ty opiekuńcza. – Hugh przykucnął przy moim krześle. – Nie masz może ochoty zatańczyć?
    - Z tym brzuchem?
    - Będę uważał.
    - No dobra. 
    Podał mi rękę i udaliśmy się na parkiet.
    Wracając na miejsca po kilku minutach ostrożnych pląsów, wpadliśmy na Jareda i jego partnerkę.
    - Cześć, Mary.
    - Cześć – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
    - Nie przedstawisz nas? – zapytała brunetka.
    - Tak, już. To jest Mary, a to Kelly.
    Podałyśmy sobie dłonie. 
    – A to jest...  yyyyy…
    - Hugh – powiedziałam za niego. – Ojciec mojego dziecka. 
    Hugh mało co nie zakrztusił się własną śliną.
    - To gratuluję – powiedział do niego Jared, podając mu rękę.
    - Dziękuję – odpowiedział mu nadal nieco zdezorientowany. 
    Jay i Kelly poszli tańczyć, a my usiedliśmy na wcześniej zajmowanych miejscach. 
    - Zwariowałaś?! Dlaczego powiedziałaś mu, że to moje dziecko?
    - Żeby czasem nie domyślił się prawdy – odpowiedziałam, biorąc łyk soku.
    - Oj Mary, Mary – rzucił pod nosem i wychylił kieliszek szampana.




***



    Około jedenastej  wyszłam na taras odetchnąć świeżym powietrzem.
    - Zamierzacie się pobrać? – usłyszałam za plecami ten cudowny głos.
    - Na razie o tym nie myślimy – odpowiedziałam, opierając się o murek.
    - Ile on ma lat? Dwadzieścia? – Jared stanął obok mnie.
    - Dwadzieścia dwa, ale co to ma do rzeczy?
    - Co taki gnojek może ci zapewnić, co? Nic.
    - Tak samo jak czterdziestoparoletnia gwiazda rocka. – Już zamierzałam wejść do środka, gdy złapał mnie za rękę. – Puść mnie.
    - Mary, chcę tylko pogadać. 
    - Słuchaj, przestań się wtrącać w moje życie. Lepiej zajmij się swoją nową dziewczyną – wyrwałam rękę z jego uścisku i wróciłam do gości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz