wtorek, 5 stycznia 2021

059. Twoja skromność mnie powala

 Jared:

Miesiąc później:

    - Stary, gadaj, jak ty to zrobiłeś? – rzucił Carl, gdy tylko wszedł do studia, gdzie kończyłem pracę nad jego teledyskiem.
    - Ale co zrobiłem? – zapytałem, siadając na krześle.
    - Wczoraj dzwoniła do mnie Kelly i zaczęła wypytywać o ciebie. Z tego, co mówiła, wywnioskowałem, że całkowicie zmieniła zdanie na twój temat. 
    Tylko się zaśmiałem.
    - Mówiłem ci, że za miesiąc będzie moja.
    - Nie no, ja muszę zapisać się do ciebie na lekcje podrywania!
    Gdy tylko pokazałem mu klip, napiliśmy się razem piwa. 
    - Będziesz dzisiaj na premierze?
    - Na jakiej premierze?
    - No tego musicalu, w którym gra Kelly – wyjaśnił mi Carl.
    - Nie. Mam dzisiaj dużo roboty. Została mi jeszcze jedna scena do zedytowania w twoim klipie i muszę popracować nad kilkoma kawałkami.
    - Będzie jej przykro, że nie byłeś.
    - Spokojnie, to część mojej taktyki – odpowiedziałem, wstając z sofy.
    - Poczekaj, to najpierw wyrywasz laskę na wszelkie możliwe sposoby, okazujesz jej zainteresowanie, a potem ją olewasz?
    - Szybko się uczysz. 
    Pożegnaliśmy się, a ja puściłem jeden z nagranych wczoraj kawałków. Po przesłuchaniu stwierdziłem, że przyda się dograć do niego jakąś solówkę. Wziąłem do ręki swojego ukochanego elektryka i zacząłem szukać pasujących do całości dźwięków... 
    Spojrzałem na zegarek, wskazywał dziesiąta piętnaście. Przedstawienie trwało już czterdzieści pięć minut. Nie planowałem go oglądać, ale jakaś siła ciągnęła mnie do teatru. 
    Po drobnym flircie z jedną z pracownic, udało mi się wejść na salę. Wszystkie miejsca były pozajmowane, więc stanąłem z tyłu. 
    Na scenie zapadła chwilowa ciemność. Gdy tylko z powrotem zapaliły się światła, pojawiła się Kelly. Była ubrana w łachmany i niczym obłąkana wpatrywała się w partnerującą jej aktorkę. Miałem nadzieję, że mnie nie zauważyła, gdy patrzyła w stronę publiczności. Gdyby tak się stało, moja metoda mogłaby nie zadziałać.  
    Właśnie skończyła się scena z jej udziałem, a ja wśród widzów wypatrzyłem Oksanę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem na zewnątrz.
    Po skończonym przedstawieniu starsza Tucker wyszła z budynku.
    - Cześć – rzuciłem, podchodząc do niej.
    - Hej, Jared. Nie widziałam cię na przedstawieniu.
    - Bo mnie tam nie było. Przyszedłem tu dopiero teraz, bo wiedziałem, że trafię na ciebie.
    - Na mnie? – zapytała zaskoczona.
    - Tak, na ciebie. Nie miałabyś może ochoty na jakąś kawę?
    - Czasem nie za późno na kawę?
    - Może być herbata. – Wysiliłem się na miły uśmiech.
    - Brzmi całkiem nieźle. To gdzie chcesz ją wypić? W jakiejś kawiarni? – spytała, nakręcając włosy na palec.
    - Szczerzę mówiąc, to myślałem o twoim mieszkaniu.
    - No to jedziemy do mnie. 
    Otworzyłem jej drzwi swojego samochodu i ruszyliśmy w drogę. 
    Mieszkanie sióstr Tucker było całkiem przytulne i znajdowało się w miłej okolicy.
    - Spotykasz się z kimś? – zapytałem, odkładając kubek na szklany stolik.
    - Nie – odpowiedziała, nieśmiało się uśmiechając.
    - Nie wierzę, że taka atrakcyjna dziewczyna nikogo nie ma. – Po raz kolejny wykorzystywałem swoje umiejętności aktorskie. Nie lubiłem Oksany. Była pusta i irytująca, ale stanowiła ważną część mojego planu.
    - Naprawdę uważasz, że jestem atrakcyjna?
    - Naprawdę.
    - Wiesz co? Od razu wiedziałam, że to, że podrywasz moją siostrę ma coś wspólnego ze mną.
    - Bystra jesteś. – Starałem się ze wszystkich sił, by owo zdanie nie zabrzmiało zbyt sarkastycznie.
    - Nie mogło być inaczej, w końcu to ja jestem w twoim typie, a nie ona.
    - Dokładnie. – Ledwo powstrzymywałem śmiech. Ona naprawdę nie była w moim typie, no może wizualnie, ale intelektem dorównywała kamieniowi, a ja wolałem kobiety zdecydowanie mądrzejsze.
    - Czyli nic nie czujesz do mojej siostry?
    - Nie rozmawiajmy teraz o niej. – Przysunąłem się i zbliżyłem do niej swoją twarz. W tym momencie dosłownie się na mnie rzuciła. Mało co nie wepchnęła mi języka do gardła. Byłem nieco zniesmaczony, ale zachowałem profesjonalizm. Położyłem dłonie na jej pośladkach i nadal udawałem, że jej pragnę. Gdy oderwała swoje usta od moich, zaczęła mi się dobierać do rozporka. W sumie plan nie przewidywał żadnej formy seksu, no ale skoro już zaczęła …
    Moje ciało przeszedł dreszcz. Co prawda do Mary było jej daleko, ale nie powiem, żeby było mi źle. Zapiąłem spodnie i usłyszałem znajomą melodię.
    - Kelly – rzuciła Oksana, po czym odebrała telefon. – Okey, dobra, już wstawiam. To pa. –     Odłożyła telefon i poszła do kuchni. Domyśliłem się, że zaraz wróci Kelly. Nie chciałem, żeby się tu na mnie natknęła. Wystarczy, że zobaczy, jak stąd wychodzę. Poza tym byłem pewien, że Oksana o wszystkim jej opowie, zapewne z drobnym nagięciem rzeczywistości. 
    - Dobra, maleńka, ja spadam.
    - Myślałam, że zostaniesz na noc. 
    Ta dziewczyna zdecydowanie za dużo myśli. 
    - Nie, muszę jeszcze coś załatwić. Odezwę się jutro. – Zmusiłem się do kolejnego pocałunku i opuściłem mieszkanie. Przed blokiem wpadłem na Kelly. Rzuciłem tylko zwykłe cześć i wsiadłem do samochodu. Na jej twarzy zobaczyłem smutek, co bardzo mnie ucieszyło... 
    Drugiego wieczoru znów odwiedziłem mieszkanie sióstr Tucker. Drzwi otworzyła mi Kelly.
    - Oksany nie ma. Poszła do pralni – rzuciła chłodnym tonem.
    - Nie szkodzi, wejdę – powiedziałem i wprosiłem się do środka.
    - Rób, co chcesz. – Udawała złą, ale tak naprawdę była smutna, widziałem to w jej oczach.
    - I jak premiera? – zapytałem, siadając w fotelu.
    - Nie udawaj, że cię to interesuje.
    - Nie udaję.
    - Dobra, Leto, przejrzałam cię. Dobrze wiem, że zależało ci na tym, by poderwać moją siostrę. Udało ci się, więc nie musisz już być dla mnie miły. 
    Nie wiedziałem dlaczego, ale te słowa mnie zabolały. Zamiast cieszyć się z osiągnięcia celu, poczułem się jak świnia. Ta dziewczyna przeze mnie cierpiała.
    - To nie jest tak... – zacząłem, jednak mi przerwała.
    - Nie tłumacz się, bo i tak nie uwierzę w żadne twoje słowo. Od razu wiedziałam, co z ciebie za typ, ale głupia dałam sobie zamydlić oczy. Wierzyłam, że pomyliłam się co do ciebie, ale...  
    W tym momencie coś we mnie drgnęło i sprawiło, że ją pocałowałem. Nie było to dobre posunięcie, bo zaraz po tym, jak odsunąłem od niej swoje usta, dostałem w twarz. 
    - Nawet sobie nie myśl, że będziesz miał nas obie. Wynoś się stąd!
    Spuściłem wzrok i bez słowa opuściłem lokal. Na klatce schodowej minąłem się z Oksaną, lecz nawet się z nią nie przywitałem. Próbowała mnie zatrzymać, ale kazałem jej spadać. 
    Siedząc w samochodzie, uświadomiłem sobie, że Kelly coś dla mnie znaczyła. Gdy ją całowałem, znów czułem ten prąd. Teraz byłem pewien, że ona jest w stanie wypełnić pustkę w moim sercu, którą zostawiła Mary.
    - Pieprzony idiota! – rzuciłem i uderzyłem pięścią w kierownicę. Gdyby nie ta wczorajsza akcja z Oksaną, miałbym szansę na nową miłość, ale wszystko spieprzyłem. Zachciało mi się wzbudzać zazdrość…
    Rano obudziło mnie silne pragnienie. Leżałem w samych bokserkach w zdecydowanie nie swoim łóżku. To nie było nic nowego, ale zawsze to jakiś szok. 
    Gdy się rozbudziłem, zorientowałem się, że byłem w mieszkaniu Shannona. Poczułem ogromną ulgę, bo gdyby okazało się, że znów byłem u jakiejś obcej kobiety, palnąłbym sobie w łeb.
    Wygrzebałem się z pościeli, wszedłem do kuchni i zacząłem gorączkowo szukać czegoś do picia.
    - Dolna szafka – usłyszałem głos Cassie, którą przywołało moje trzaskanie.
    - Dzięki – rzuciłem, wyjmując butelkę wody mineralnej.
    - Suszy, co nie, szwagierku?
    - Jak cholera – odpowiedziałem i wlałem w siebie pół butelki na raz. – A gdzie Shannon? – zapytałem, siadając na krześle, zupełnie zapominając o tym, że miałem na sobie jedynie bieliznę.
    - Romansuje z klozetem.
    W tym momencie doszedł do mnie odgłos wymiotowania. Shannon zawsze miał mocną głowę, ale słaby żołądek.
    – Nieźle wczoraj zaszaleliście.
    - Chyba tak. Szczerze mówiąc, to nie bardzo pamiętam. – Mówiąc to, podrapałem się po głowie.
    - Przyjechałeś tu przed północą nieco podpity z torbą pełną alkoholu. Usiedliście w salonie i wypiliście wszystko, co do ostatniej kropelki. 
    Biorąc pod uwagę to, że miałem w głowie czarną dziurę, a Shannon rzygał, musiało być tego naprawdę dużo.
    Gdy tylko mój brat zakończył flirt z toaletą, poszedłem wziąć prysznic. Godzinę później byłem już w drodze do domu. Zamiast taksówki, wybrałem spacer. 
    Gdy stałem już przy furtce, usłyszałem znajomy głos.
    - Cześć, Jared.
    Odwróciłem się i zobaczyłem Sue. Wiedziałem, że już wyszła z psychiatryka, ale mimo to jej widok mnie zaskoczył. 
    – Wiem, że nienawidzisz mnie za to, co ci zrobiłam i pewnie nie chcesz mnie oglądać, ale chciałam ci coś powiedzieć.
    - Słuchaj, masz zakaz zbliżania się do mnie, więc jeśli zaraz nie odejdziesz, zadzwonię po policję.
    - Nie, proszę. Zajmę ci dosłownie kilka sekund. Wyleczyłam się i zrozumiałam, jak wielką krzywdę wyrządziłam tobie i twojej dziewczynie. Chciałam cię tylko przeprosić.
    - Zabiłaś moje dziecko, więc nie myśl, że głupim przepraszam coś tu wskórasz. 
    Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
    - Dziecko? Jakie dziecko?
    - Mary była w ciąży, gdy ją pobiłaś i przez ciebie poroniła.
    - Nie wiedziałam... – zaczęła mówić, jednak załamał jej się głos, a do oczu napłynęły łzy. – Naprawdę nie wiedziałam – dodała i bez pożegnania poszła w stronę swojego domu. Wspomnienie tamtej sytuacji napełniło mnie smutkiem. Jakby nie patrzeć, Brown zniszczyła mi życie. Mi i Mary...





Mary:

    Właśnie wróciłam z banku, gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: numer prywatny. Będąc pewna, że to Jared, odrzuciłam połączenie. Wiedziałam, że gdybym znów usłyszała jego głos, złamałbym się i wyznała mu całą prawdę, a tego nie chciałam. Zaczęłam nowe życie, w którym nie było miejsca dla pana Leto. 
    Odłożyłam komórkę na stolik i wyszłam na taras. Lato w tym roku było naprawdę kapryśne. Upały na zmianę z gwałtownymi burzami. W takich chwilach tęskniłam za słoneczną Kalifornią... 
    Wielkimi krokami zbliżał się wrzesień i ślub Lily. Nie byłam zbyt zadowolona, kiedy powiedziała mi, że zaprosiła Jareda. Nawet się o to pokłóciłyśmy, ale istniała nadzieja, że może jednak się nie pojawi. Za to przyleci moja kochana córeczka, która niedługo skończy dziesięć lat. Nie widziałam jej już od kilku miesięcy. Co prawda dzwoniłam do niej dwa czy trzy razy w tygodniu, ale rozmowy telefoniczne to nie to samo, co bezpośredni kontakt. 
    Emily bardzo ucieszyła się na wieść, że będzie miała rodzeństwo. Zawsze prosiła mnie i Tima o młodszą siostrzyczkę, ale mi nie uśmiechało się noszenie przez dziewięć miesięcy dziecka faceta, do którego czułam obrzydzenie. Poza tym ciąża wiązała się z rzuceniem narkotyków, co w owym czasie było dla mnie totalną abstrakcją.
    Wszyscy byli pochłonięci ślubem, więc gdyby nie Hugh, czułabym się strasznie samotna. Musiałam przyznać, że bardzo mi pomagała jego obecność. Nie byliśmy parą, po prostu dotrzymywaliśmy sobie towarzystwa. Chodziliśmy razem na zakupy, do kina czy na spacery. Odwiedzał mnie, gdy tylko kończył pracę lub miał jakąś dłuższą przerwę. Można powiedzieć, że był takim moim aniołem stróżem. 
    Po chwili spędzonej na wdychaniu świeżego powietrza wróciłam do swojego pokoju. Znów zadzwonił mój telefon. Tym razem wyświetlił się jakiś numer, więc odebrałam.
    - Mary King? – usłyszałam w słuchawce.
    - Tak – odpowiedziałam.
    - Tu Suzie Brown. Proszę cię, nie rozłączaj się. Bardzo, ale to bardzo mi przykro, że przeze mnie straciłaś dziecko. Nic nie jest w stanie mnie usprawiedliwić, ale nie byłam wtedy sobą. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, chcę tylko przeprosić.
    Jej słowa przywołały wspomnienia, o których starałam się zapomnieć. Zabiła moje dziecko, ale nie zrobiła tego świadomie... 
    W życiu chodzi o to, żeby nauczyć się wybaczać i próbować zapominać, rozbrzmiały mi w głowie słowa mamy.
    Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam, że jej wybaczam. Podziękowała i rozłączyła się. Po tej rozmowie usiadłam w fotelu i położyłam dłonie na swoim widocznym już brzuchu.
    - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym i ciebie straciła. 
    Nadal istniało ryzyko poronienia, dlatego byłam pod bardzo dokładną opieką lekarzy. Jednak w ostatnim czasie nie działo się nic niepokojącego, więc wszyscy byliśmy dobrej myśli. Szczególnie Emily, która już zapowiedziała, że będzie to też jej dzidziuś i będzie się nim zajmowała.
    Na drugi dzień rano odwiedził mnie Hugh, przynosząc świeże bagietki. Zauważyłam, że był jednak nieco przygaszony.
    - Coś się stało? – zapytałam, stawiając na stolik masło.
    - Godzinę temu dowiedziałem się, że moja znajoma nie żyje.
    - Przykro mi. A kto to był?
    - Modelka, Suzie Brown. Pracowaliśmy razem w Mediolanie. Wczoraj popełniła samobójstwo. 
    Byłam w ogromnym szoku, przygryzłam przysunięte do ust palce i wypuściłam głośno powietrze. To dlatego do mnie zadzwoniła. Chciała umrzeć z czystym sumieniem...
    Zaraz po wyjściu Hugh dostałam telefon od Ludwika. Chciał się ze mną spotkać.
    Na zewnątrz było dosyć chłodno, więc nałożyłam nieco przydużą bluzę i pożyczyłam jeden z samochodów Jeana. 
    Umówiliśmy się w jednej z moich ulubionych knajpek, więc przy okazji zamówiłam szarlotkę z dużą ilością bitej śmietany. Normalnie nienawidziłam jabłek, szczególnie w cieście, ale ciąża totalnie zmienia upodobania kulinarne. 
    Wzięłam pierwszy kęs ciasta i wtedy do lokalu wszedł Ludwik. Przywitaliśmy się, zamówił sobie koniak i zaczęliśmy rozmawiać.
    - Włochom spodobała się moja kolekcja i chcą, bym ją zaprezentował w Mediolanie.
    - To super, gratuluję.
    - Dziękuję, ale nie przyszedłem tu się chwalić. Chcę, żebyś pojechała tam ze mną, jako jedna z moich modelek.
    To raczej nie jest dobry pomysł – powiedziałam, oblizując łyżeczkę.
    - Zarobisz więcej niż ostatnio.
    - Nie chodzi o pieniądze.
    - A o co? – zapytał zaskoczony.
    - Jestem w ciąży. 
    W tym momencie prawie zakrztusił się swoim koniakiem.
    - W ciąży? W którym miesiącu?
    - Czwartym – odpowiedziałam.
    - Nie widać – powiedział tuż po zmierzeniu mnie wzrokiem.
    - Bo mam luźne ciuchy.
    - Czwarty miesiąc to w sumie niedużo, więc jeszcze można usunąć.
    - Słucham?! – niemal krzyknęłam.
    - Mary, pomyśl sobie, Mediolan, kupa kasy, sesje, pokazy. Na cholerę ci dziecko? Przecież i tak już jedno masz. 
    Poczułam niepohamowaną wściekłość. Jak on w ogóle mógł coś takiego powiedzieć?! 
    – No więc, jak będzie? Znam kliniki, w których za drobną opłatą robią to bardzo dyskretnie. 
    Nie odpowiedziałam tylko wstałam, wylałam mu na głowę zawartość jego kieliszka i wyszłam. Musiałbym być skończoną idiotką, by zabić swoje dziecko dla głupich kilku tysięcy euro.





Kelly:

    Gdy tylko Jared opuścił moje mieszkanie, zaczęłam płakać. Jak mogłam być aż tak głupia? Przecież ta nagła zmiana z dupka w gentlemana od razu była podejrzana, jednak mi wystarczyło głupie Yesterday, by zrobić z siebie totalną idiotkę. Pokochałam go, a on okazał się jeszcze większą świnią niż Neil. 
    W tym momencie czułam nienawiść również do swojej siostry. Powiedziałam jej, co czułam do Jareda, a mimo to ona… nie, nawet nie chcę o tym myśleć! Na samo wspomnienie tego, co mi powiedziała, robiło mi się niedobrze.
    - Dlaczego tak szybko wyszedł? – zapytała Oksana, gdy tylko przekroczyła próg.
    - Nie wiem i nie obchodzi mnie to – rzuciłam oschle i naciągnęłam bluzę na kolana. Zamiast świętować dobre recenzje, zalewałam się łzami.
    - Pewnie już mu coś nagadałaś  – powiedziała wściekłym tonem.
    - Co?! 
    - Nie udawaj głupiej. Nagadałaś mu coś, bo jesteś zazdrosna!
    - Zazdrosna? Niby o co?
    - O to, że wybrał mnie, a nie ciebie. Pogódź się z tym i nie psuj nam na siłę naszego związku.
    - Związku? Dziewczyno, raz mu zrobiłaś laskę, co nie robi z ciebie jego partnerki! – Byłam na nią totalnie wściekła.
    - Tobie by nawet tego nie dał sobie zrobić, bo jesteś brzydka i pogódź się z tym. Możesz być sobie tą zasraną aktoreczką, ale to ja jestem prawdziwą gwiazdą! 
    Gdyby nie to, że była moją siostrą, skopałabym jej to zjarane na solarium dupsko. Zamiast tego wstałam z fotela i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam zamiaru się z nią kłócić, bo z głupim i tak nie wygram. 
    Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziło mnie pukanie.
    - Mogę wejść? – usłyszałam głos swojej siostry.
    - Właź. – Podniosłam się z poduszki i spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Rzadko kiedy tak długo spałam. Oksana weszła i usiadła na rogu mojego łóżka.
    - Dzwonił Jared – rzuciła przygaszona. – Powiedział, że tamten wieczór był tylko po to, by wzbudzić w tobie zazdrość.
    - Czekaj, czy ja dobrze słyszę? – Byłam cholernie zaskoczona. 
    - On chce być z tobą, nie ze mną. Myślał, że jak zobaczysz, że mnie podrywa, to wyznasz, co do niego czujesz, że zrobisz pierwszy krok, bo poczujesz się zagrożona. 
    W głowie miałam pełno sprzecznych myśli i nadal nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Dorosły facet, a stosuje jakieś szczeniackie metody...
    - Przykro mi – wydukałam, widząc łzy w oczach Oksany. W końcu przez tyle lat była w nim zakochana.
    - Niepotrzebnie. Wcale nie jest taki, za jakiego go uważałam. Jakoś się pozbieram. Poza tym przepraszam za to, co wczoraj mówiłam. Wcale nie jesteś brzydka, wręcz przeciwnie, jesteś super laską, ale w końcu jesteś moją młodszą siostrą, więc nic dziwnego.
    - Twoja skromność mnie powala – rzuciłam i przytuliłam się do swojej siostry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz