Jared:
Wpatrywałem się w ekran telefonu i zastanawiałem: zadzwonić czy nie? W końcu jednak zdecydowałem się zajrzeć na jej Twittera. Z niego dowiedziałem się, że była teraz w Olza Cafe. Długo nie myśląc, wyszedłem z domu i pojechałem tam.
Moja „ofiara” siedziała przy oknie w towarzystwie jakieś blondynki. Poprawiłem koszulę i podszedłem do zajmowanego przez dwie panie stolika.
- No kogo ja tu widzę. Mogę się przysiąść?
Kelly spojrzała na mnie z ogromnym zaskoczeniem.
- Pewnie, siadaj – padło z ust jej towarzyszki, więc zająłem wolne krzesło.
- My się chyba nie znamy – rzuciłem do nieznajomej.
- Jestem Oksana, siostra Kelly i jestem twoją ogromną fanką. Kocham My So Called Life!
Błagam, tylko nie to! Nie zniosę towarzystwa fanatyczki zakochanej w Jordanie.
- Lubisz tu przychodzić? – zagadałem do Kell, by uniknąć rozmowy z jej siostrą.
- Już nie – odpowiedziała, wyciągając z kieszeni chusteczki higieniczne.
- Przykro mi, że się przeze mnie rozchorowałaś.
- I bardzo dobrze – jej ton był jak zawsze chłodny, ale jeszcze ją do siebie przekonam.
Kelly przeprosiła nas i wyszła do toalety. Zostałem sam na sam z Oksaną.
- Jezu, nie mogę uwierzyć! To jest dla mnie mega zaszczyt siedzieć tu z tobą. Nawet nie wiesz, ile razy oglądałam wszystkie twoje filmy!
- Super – rzuciłem, rozglądając się po wnętrzu lokalu, a starsza Tucker cały czas zachwycała się moją osobą. Nawet taki egoista jak ja, miał czasem dosyć wysłuchiwania komplementów, szczególnie gdy były wypowiadane piskliwym głosikiem pełnym ekscytacji.
Kiedy Kelly wróciła, poczułem ogromną ulgę.
– Wczoraj zrobiłem wstępną edycję klipu, może chciałabyś obejrzeć?
- Powinieneś to raczej proponować Carlowi, w końcu to jego klip, a nie mój – odpowiedziała. pokaszlując.
- Ale ty grasz w nim główną rolę, więc pomyślałem, że może chciałabyś zobaczyć, jak wypadłaś.
- Poczekam do premiery – rzuciła obojętnie. Wyglądało na to, że będzie trudniej niż myślałem.
- W takim razie uciekam. Mam jeszcze sporo pracy.
- Nie, no, zostań jeszcze chwilę – powiedziała błagalnym tonem Oksana.
- Przestań, nie zatrzymuj go. Facet ma dużo roboty – odezwała się Kelly.
- W sumie mogę zostać jeszcze chwilę.
Po dwudziestu minutach zadzwonił telefon młodszej Tucker.
- Za dziesięć minut? Nie wyrobię się. Nie możesz tego przesunąć na przykład o godzinę? Chcę. Dobra, na razie.
- Co jest? – zapytałem.
- Za dziesięć minut mam się stawić na castingu, który organizowany jest jakieś piętnaście minut drogi stąd. Na pewno zdążę bez samochodu.
- Mogę cię podwieźć.
- Nie, dziękuję.
- No skoro nie zależy ci na tej roli…
- No dobra.
Wstaliśmy od stolika. Jej siostra na szczęście postanowiła się przejść.
- Aż taki jestem straszny? - spytałem, gdy siedzieliśmy już w aucie.
- Po prostu nie lubię takich kolesi jak ty – odpowiedziała, nerwowo przeszukując torebkę.
- Takich jak ja, czyli jakich?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – Oderwała wzrok od torebki i spojrzała na mnie.
- Naprawdę – rzuciłem i odpaliłem silnik.
- Takich no... yyyyyy… , a zresztą, nie mam ochoty i czasu na głupie rozmowy – sprytnie uchyliła się od odpowiedzi, a ja nie chciałem ciągnąć jej za język. Zaśmiałem się i skręciłem w prawo.
- Liczę na rewanż – powiedziałem, gdy zatrzymaliśmy się pod teatrem.
- Przecież nie ma to jak bezinteresowność. – Trzasnęła drzwiczkami i wbiegła do budynku. Jest już moja, tylko jeszcze o tym nie wie.
***
Około jedenastej postanowiłem do niej zadzwonić. Trzy sygnały i usłyszałem urocze „słucham”.
- I jak ci poszło na przesłuchaniu?
- Kto mówi? – zapytała nieco zdezorientowana.
- Pan Dupek – odpowiedziałem, śmiejąc się.
- A, to ty, Jared.
- No więc, jak ci poszło?
- Dostałam rolę. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- Jaką masz na sobie bieliznę?
W słuchawce zapadła cisza.
– Nie, no, tak tylko się zgrywam. Umówisz się ze mną na jutrzejszy lunch?
- Wybacz, ale mam inne plany – starała się mnie spławić, jednak nie dawałem za wygraną.
- To może na kolację, tak w ramach rewanżu?
Tym razem nie miała wyjścia, musiała się zgodzić. Umówiliśmy się w jednym z moich ulubionych lokali, a ja postanowiłem się nieco przygotować do tej randki. W tym celu zadzwoniłem do Carla.
- Dobrze znasz Kelly? – spytałem, gdy tylko odebrał.
- Wychowywaliśmy się razem.
- Więc opowiedz mi o niej. To znaczy, jakich facetów lubi.
- Stary, jest prawie dwunasta w nocy, a ja mam jutro ważny koncert.
- Pamiętaj, że nic nie biorę za wyreżyserowanie twojego klipu, więc tyle mógłbyś dla mnie zrobić.
Ugiął się i już po dwudziestu minutach wiedziałem, że Tucker to tradycjonalistka. Facet musi być szarmancki, otwierać drzwi, płacić za kolację. Uwielbia rozmowy o starych filmach i jest wielką fanką Beatlesów. Znając owe szczegóły, mogłem przystąpić do ataku…
Kelly:
Moja wielka radość z otrzymania roli Lucy Barker w Sweeney Toddzie została przerwana telefonem od pana Jareda „Dupka” Leto. Siłą rzeczy musiałam zgodzić się na wspólną kolację, czego ogromnie zazdrościła mi moja siostra.
- Wiesz, jak już tam jutro będziecie, to podpytaj go o mnie.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- No wiesz, zapytaj, czy mu się spodobałam i takie tam.
- Oksi, jesteś blondynką, masz boskie ciało i ubierasz się jak panna spod latarni, więc na pewno mu się spodobałaś.
- Wcale nie ubieram się jak dziwka! – rzuciła z urazą w głosie.
- Jasne – odpowiedziałam, spoglądając na jej wielki dekolt i odsłonięty, opalony brzuch. Karnet na solarium się nie zmarnował.
Na drugi dzień, trzydzieści minut przed ósmą, nałożyłam delikatny makijaż. Nie miałam zamiaru się stroić. Chciałam tylko odbębnić tę kolację i wrócić do domu.
Dzięki naturalnym metodom babci, przeziębienie przeszło mi jak ręką odjął, więc przynajmniej tyle.
- Pamiętaj, zapytaj o mnie – rzuciła już chyba po raz setny Oksana. – Moja młodsza siostra idzie na randkę z Jaredem Leto. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię teraz nienawidzę.
- Domyślam się.
Gdy tylko usłyszałam klakson, nałożyłam buty i zeszłam na dół. Przed samochodem stał Jared ubrany w ciemne jeansy i czarną marynarkę. Ku mojemu zdziwieniu, gdy tylko zbliżyłam się do auta, otworzył mi drzwiczki. No proszę, tego się po nim nie spodziewałam.
- Ładnie wyglądasz – rzucił, gdy ruszyliśmy.
- Dzięki. – Wysiliłam się na uśmiech, który chyba bardziej przypomniał szczękościsk.
Przez całą drogę mnie zagadywał, jednak nie miałam ochoty na konwersację, więc rzucałam mu tylko zdawkowe odpowiedzi.
Leto zatrzymał się przed lokalem, który zawsze podziwiałam, ale do którego nigdy nie weszłam, obawiając się tego, że nie jestem wystarczająco elegancka i dystyngowana, by przebywać w takim miejscu.
Weszliśmy do środka. Jared przepuścił mnie w drzwiach, odsunął krzesło, pozwolił mi pierwszej zamówić jedzenie. Wyglądało na to, że chyba jednak nie był aż tak beznadziejny, jak mi się wydawało.
Po przystawce i kilku minutach rozmowy utwierdziłam się w tym, że jednak oceniłam go odrobinę za surowo.
- Wiem, że za mną nie przepadasz i nie dziwię ci się, bo w pracy bywam nieco nieprzyjemny, ale nie zawsze taki jestem. W sumie to całkiem normalny ze mnie facet.
- Nie licząc tego, że masz za sobą ugrupowanie gotowe za ciebie zabić.
- Słucham? – spytał nieco zdziwiony.
- Wygooglowałam Echelon.
Przed deserem atmosfera była już niezwykle przyjemna. Sama się sobie dziwiłam, ale chyba go polubiłam.
Zamówiliśmy lody i na sali pojawił się młody chłopak z gitarą. Jeden z gości zaproponował, by ów muzykant użyczył gitary Jaredowi. Ten bez żadnego zbędnego marudzenia, że jest tu prywatnie, przejął instrument i zaczął grać mój absolutnie ulubiony kawałek, a mianowicie Yesterday, plus odkryłam, że Oksana miała rację, facet miał całkiem niezły głos.
Gdy skończył swój występ, rozbrzmiały oklaski, a ja nie mogłam się powstrzymać przed skomplementowaniem jego wykonania.
- Wow, to było dobre, naprawdę dobre.
- Dzięki. Swojego czasu byłem ogromnym fanem Beatlesów, zresztą nadal lubię ich posłuchać
Rozmowa o moim ukochanym zespole pochłonęła nas na dwie godziny. Tak jak na początku siliłam się na choćby jedno słowo, tak teraz nie mogłam się zamknąć. Jared okazał się bardzo ogarnięty w temacie Beatlesów.
- Musimy się umówić na wspólne przesłuchanie całej dyskografii – powiedział, gdy byliśmy pod moim domem.
- Koniecznie. Jakoś się jeszcze zdzwonimy. – Sama nie wierzyłam w to, co mówiłam, ale owa propozycja wydała mi się bardzo atrakcyjna.
- Może jutro? – zaproponował.
- Jutro zaczynam próby do przedstawienia, ale pojutrze jestem wolna.
- W takim razie do pojutrza.
Wyszłam z jego samochodu i przekręciłam klucz w drzwiach od mieszkania.
Ten wieczór i osobę Jareda mogłam podsumować słowami: nie taki diabeł straszny, jak go malują.
***
Trzy dni później czekał na mnie pod teatrem z kawą z bitą śmietaną. Siedzieliśmy w parku i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
- Nie lubię hipokrytów – odpowiedziałam, gdy zapytał, dlaczego zerwałam ze swoim ostatnim chłopakiem.
- A on był hipokrytą?
- Cholernym. Stawał na scenie i śpiewał piosenkę z tekstem w stylu: bardzo cię kocham, nie liczy się żadna inna, tylko ciebie chcę dotykać, a potem z niej schodził, brał jedną z fanek i pieprzył się z nią w autobusie. I jeszcze twierdził, że to nie jest zdrada. Kotku, seks z groupie to część mojej pracy. Po rozstaniu obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę umawiać się z gwiazdą rocka.
- Nie wszyscy są tacy sami. Nie ma co generalizować – rzucił, biorąc łyk gorącego napoju.
- No nie mów, że ty nie obracasz fanek.
- Nie, to znaczy czasami, ale rzadko… nie, no ogólnie…
- Dobra, nie pogrążaj się – przerwałam mu, śmiejąc się.
- Sama widzisz, jestem tylko słabym facetem. – Uśmiechnął się. – A teraz jedziemy do mnie słuchać płyt. – Mówiąc to dotknął mojego ramienia i wtedy poczułam coś dziwnego. Coś, co czułam, gdy dotykał mnie Neil. Nie, to niemożliwe...
***
- A co ty taka szczęśliwa? – zapytała Oksana, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania.
- Miałaś rację, on jest wspaniały – odpowiedziałam jej, bezwładnie opadając na fotel.
- Kto? – zadała kolejne pytanie, biorąc łyk herbaty.
- Jared.
Płyn znajdujący się w ustach mojej siostry właśnie poplamił mi dywan. Oksana była w takim szoku, ze mało co się nie zakrztusiła.
- Ale jak to? Przecież ty go nienawidzisz! Sama mówiłaś, że to zwykły dupek!
- Myliłam się. Jest naprawdę niesamowity i to jego spojrzenie. Sama nie wierzę, że to mówię, ale zdaję mi się, że się w nim zakochałam.
- Jasne, zakochałaś. Lecisz na niego, bo wiesz, że ja go kocham – odpowiedziała, patrząc na mnie ze wściekłością.
- Oksi, proszę cię, ty go nawet nie znasz. Nie kochasz go, tylko jego wizerunek sceniczny, postać, którą wykreował na potrzeby mediów.
- A skąd ty niby możesz o tym wiedzieć?! Poza tym z nas dwóch i tak by wybrał mnie! – rzuciła i trzasnęła drzwiami od swojego pokoju.
Zachowywała się jak durna nastolatka. Ona nie kochała jego tylko swoje wyobrażenie o nim, ale jej się niestety do rozumu nie przemówi. Zresztą w takich chwilach zaczynałam wątpić w to, czy ona w ogóle ten rozum ma.
Mary:
- Pospiesz się z tym makijażem, za cztery minuty musi wyjść – zdenerwowany Ludwik poganiał makijażystkę, której nerwy były już na wyczerpaniu. Atmosfera, która panowała za kulisami pokazów mody była wprost przerażająca. Każdy na każdego wrzeszczał, dziewczyny siedziały jak na szpilkach, do tego były zmęczone i głodne. Trudno im się dziwić, bo dla większości z nich to czwarty pokaz w dzisiejszym dniu. Wszystkie od rana funkcjonowały na kawie i papierosach. Żadnego śniadania, żadnej przekąski. Gdy jedna z nich chciała zjeść jabłko, została niemalże zlinczowana. Tak jakby jabłko miało jej dodać dziesięć kilo w ciągu sekundy.
To był mój pierwszy raz na wybiegu. Czułam się nieco dziwnie w otoczeniu praktycznie samych nastolatek, poza tym publiczność w większości składała się z reporterów robiących zdjęcia i kamerujących. Danielle powiedziała, że na początku mogą zdezorientować mnie silne, migające światła, jednak nie ich się obawiałam. Cały czas myślałam tylko o tym, by utrzymać się na tych niebotycznych obcasach.
- Dobra, Mary, teraz ty.
Wyszłam zza ścianki; ogrom świateł i fleszy nieco mnie przytłoczył, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Przeszłam wybieg, okręciłam się i wróciłam za kulisy, gdzie kazano mi szybko zmienić zestaw bielizny. Roiło się tam od nagich kobiet, więc nie było mowy o skrępowaniu. Jednym słowem, kulisy pokazów bielizny to byłby istny raj dla mojego Jareda.
Jakiego twojego?! skarciłam się w myślach. Jakoś nadal nie mogłam pogodzić się z tym, że on już nie był mój, a ja jego. Ale dosyć, muszę się skupić na pokazie. Jeszcze trzy rundki na wybiegu i jestem wolna.
Pokaz skończył się około dziewiątej. Już miałam wracać do domu, gdy zobaczyłam przed sobą Hugh. Przywitaliśmy się przyjacielskim uściskiem i zaczęliśmy rozmawiać.
- Do Paryża przyleciałaś specjalnie na pokaz? – zapytał, popijając szampana.
- Nie. Mieszkam tu u siostry.
- Nie wiedziałem. Dalej spotykasz się z tym, no, jak mu tam… Loto?
- Leto – poprawiłam go.
- No właśnie, Leto.
- Nie. Rozstaliśmy się jakiś czas temu.
- Przykro mi.
- Mi też, ale trudno się mówi, dalej się żyje. A ty, co robisz we Francji?
- Podpisałem kontrakt z Chanel.
- No to gratuluję! – powiedziałam i posłałam mu uroczy uśmiech. Już w Nowym Jorku mówił mi, że marzy o tym kontrakcie.
- Teraz przez rok będę tu mieszkać. Cieszę się, że trafiłem na kogoś znajomego. Nie będę się czuł samotny.
- Nie czułbyś się. Tu we Francji ludzie są inni niż w Stanach.
Po kilku minutach rozmowy, Hugh zaproponował mi kolację.
- Tu niedaleko jest świetna knajpka, może dasz się zaprosić?
- Prawdę mówiąc, to umieram z głodu, więc bardzo chętnie.
Po pysznej kolacji zamówił taksówkę. Sama nie wiem, jak to się stało, ale podczas jazdy nie mogliśmy się od siebie odkleić.
Pojazd zatrzymał się przed domem, który aktualnie zamieszkiwałam. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam nazywać go swoim, mimo iż Jean wielokrotnie powtarzał, że był to tak samo mój, jak i jego dom.
- Może wejdziesz? – zapytałam, odrywając od chłopaka usta.
- Nie wiem, czy powinienem – odpowiedział, dotykając moich włosów.
- Powinieneś – rzuciłam i złapałam go za rękę. Dał kierowcy pieniądze i weszliśmy do domu tylnym wejściem. Nie czułam do niego nic specjalnego, ale cholernie brakowało mi faceta. Położyliśmy się na moim łóżku, a on szybkim ruchem zdjął ze mnie ubranie.
- Tylko nie szarżuj, bo jestem w ciąży.
W tym momencie spojrzał na mnie nieco zszokowany.
- To podczas ciąży można się kochać?
- Można – odpowiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować.
Jego ruchy były na początku nieco niepewne, ale z czasem się wyluzował.
Faceci bali się, że kochając się z kobietą w ciąży, mogą coś zrobić dziecku, ale lekarz powiedział mi, że nie ma się, o co martwić i odmawiać sobie seksu, szczególnie na początku.
- Kto jest ojcem? – spytał Hugh, gdy oboje leżeliśmy na plecach.
- Jared – odpowiedziałam, zgarniając włosy z twarzy.
- I zostawił cię mimo ciąży?
- To trochę bardziej skomplikowane. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – Oparłam głowę o jego ramie i starałam się zasnąć.
- Zamierzasz sama wychowywać dziecko?
- Nie mam innego wyjścia – rzuciłam, otwierając oczy.
- Jakby co, zawsze możesz liczyć na mnie.
- Jasne – powiedziałam, jednak przez głowę przeleciała mi myśl: Co dojrzałej kobiecie z dzieckiem może zaoferować nieco ponad dwudziestoletni chłopak? Nie powiedziałam tego na głos. Nie chciałam być złośliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz