piątek, 20 listopada 2020

026. Na miano ojca trzeba sobie zasłużyć

 Marion:

    Nadal byłam cholernie wściekła na George’a za to, że musiałam prowadzić go pijanego do domu i jeszcze na dodatek Mary zaczęła mnie podejrzewać o romans z Jayem. Nie wiem, czy mówiła tak tylko dlatego, że była pijana, czy naprawdę myśli, że między mną i Jaredem coś jest. 
    Myśląc o tym, zeszłam na dół i zobaczyłam Alice, której głowa leżała na stole.
    - Co jest ? – zapytałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. – Alice? – Delikatnie podniosłam jej głowę i zobaczyłam, że jest cała zapłakana. 
    - Zdradził mnie – powiedziała łamiącym się głosem.
    - Co?! – zapytałam z niedowierzaniem.
    - Wczoraj poszłam do niego, żeby zrobić mu niespodziankę, zamiast niego drzwi otworzyła mi jakaś zdzira. Zapytałam ją, kim jest, a ta powiedziała mi, że jest jego dziewczyną. Rozumiesz to, przez cały czas mnie oszukiwał. Spotykał się z nami dwiema jednocześnie.
    - Tak mi przykro – powiedziałam, obejmując ją.
    - A przecież mnie ostrzegałaś, a ja głupia cię nie słuchałam. 
    - Uwierz mi, nie chciałam mieć wtedy racji. - Fakt, od początku ten cały Danny wydał mi się podejrzany.  - Może obejrzymy sobie jakąś komedię na poprawę nastroju, co? 
    - Wiesz, jakoś nie mam ochoty – odpowiedziała, wstając z krzesła. - Położę się na chwilę. – Poszła na górę, a ja usiadłam na kanapie, włączając telewizor. 
    Nie lubiłam go, ale kiedy patrzyłam na zapłakaną Alice, miałam ochotę ściągnąć go tutaj, zmusić, żeby padł na kolana i błagał ją o wybaczenie. 
    Kiedy tak przeskakiwałam po kanałach, usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam za nimi Mary. 
    - Mogę wejść? – zapytała niepewnie.
    - Jasne, wchodź.
    - Przepraszam, że tak cię nachodzę, ale nie miałam dokąd pójść – powiedziała, siadając przy stole.
    - Napijesz się kawy? – zapytałam, a ta skinęła głową. Wstawiłam więc wodę, po czym usiadłam na krześle. – Coś się stało? – zadałam kolejne pytanie, widząc, że coś ją trapi.
    - Chodzi o Jareda.
    - Mary, naprawdę nic mnie z nim nie łączy – przerwałam jej.
    - Wiem, ale nie o to chodzi.
    - A o co?
    - Dzisiaj przyjechała do nas policja. – W tym momencie w jej oczach pojawiło się przerażenie – Jared... – Tu przerwała i zaczęła płakać.
    - Co z Jaredem? Co się stało?! – Sama się przeraziłam, myśląc, że może miał jakiś wypadek. 
    - On zgwałcił swoją sąsiadkę. – Przytuliła się do mnie, a jej płacz stawał się coraz głośniejszy. 
    - Jak to zgwałcił?! Mają dowody?
    - Nie mają. Mają tylko zeznania, ale ja jestem pewna, że on to zrobił.
    Byłam w szoku! Zamiast bronić swojego ukochanego, Mary wątpiła w jego niewinność. Gdybym tak mogła, skręciłabym jej teraz za to kark. 
    - Mary, jak możesz tak mówić! Przecież wiesz, że Jared nie byłby do tego zdolny.
    - Uwierz mi, że jeszcze jakiś czas temu uznałabym to za totalną głupotę, ale teraz... – Mówiąc to, pokazała mi znikający już spory siniak na nadgarstku. – Czasami w łóżku staje się naprawdę brutalny. 
    Od razu przypomniała mi się opowieść Alice i to, co mówiła ta dziewczyna w klubie. 
    – Skoro bywa taki nawet w stosunku do mnie, to raczej wobec innych też nie jest za delikatny. 
    - Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
    - Dla ciebie też taki był? – spytała po chwili milczenia. 
    - Słucham? 
    - Powiedział mi, że z tobą spał, więc?
    - Nie był. Był naprawdę czuły i delikatny – odpowiedziałam. 
    - I właśnie takiego go kocham. Czułego i delikatnego. Kiedyś lubiłam uprawiać z nim niegrzeczny seks, ale teraz bardziej zależy mi na tej pieprzonej czułości, ale on stał się tak cholernie egoistyczny. Nie żebym narzekała, bo jest naprawdę niesamowity w łóżku, ale…
    - Czasami chciałabyś, żeby pomyślał też o tobie? – dokończyłam za nią.
    - Dokładnie.
    - I co zamierzasz teraz zrobić? - spytałam. 
    - Nie mam pojęcia. Jared zarezerwował nam bilety do Nowego Jorku, ale na swoje nazwisko, więc raczej z nich nie skorzystam. Mam jeszcze trochę kasy na koncie, więc wynajmę jakiś pokój w hotelu. 
    - Coś ty, nie będziesz się tłukła po hotelach, zostaniesz u nas – powiedziałam.
    - No, ale...
    - Żadnych ale – przerwałam jej. – Zostajesz i koniec.
    - Jesteś naprawdę wspaniałą osobą. Proponujesz mi nocleg, mimo tego, jak cię wczoraj potraktowałam.
    - Już nawet o tym nie pamiętam – powiedziałam, uśmiechając się. – Mamy wolny pokój, więc zaraz ci tam pościelę. 
    - Dziękuję ci – powiedziała i pocałowała mnie w policzek.





Mary:

    Gdyby nie Marion, to nie wiem, co bym zrobiła. Za to, co mam na koncie, nie wynajęłabym nawet pokoju w obskurnym motelu. Byłam totalnie spłukana i na chwilę obecną bezdomna, a wszystkie moje rzeczy zostały u Jareda. 
    No właśnie, Jared dzwoni już do mnie dziesiąty raz, ale nie mam ochoty na rozmowy. Jak on w ogóle mógł zrobić coś tak okropnego i to jeszcze dziewczynie, która była jego przyjaciółką? Przerażało mnie to, kim się stał. Chyba jednak wolałam go jako chłopaka, który próbował spełnić swoje swoje marzenie, w którego talent nie wierzył nikt prócz najbliższych mu osób, co sprawiało, że nie uważał się za lepszego od innych. Wszystkie dziewczyny w szkole się w nim kochały, ale on uważał siebie za mało atrakcyjnego i nawet nie próbował żadnej podrywać. Tęsknię za swoim skromnym Jaredem, który darzył szacunkiem wszystkie kobiety bez wyjątku. 
    Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że za dziesięć lat będzie jednym z największych podrywaczy w Hollywood, w życiu bym w to nie uwierzyła. Bardziej stawiałabym na to, że taka łatka przylgnie do Shannona, bo tamten od zawsze był kobieciarzem. 
    Telefon zadzwonił po raz jedenasty, miałam już tego dosyć i w końcu odebrałam.
    - Przestań do mnie wydzwaniać! Nie mam ochoty z tobą gadać!
    - Mary, proszę, wysłuchaj mnie.
    - Nie mam zamiaru cię słuchać. Jak mogłeś coś takiego zrobić?!
    - Przecież próbuję ci wytłumaczyć, że tego nie zrobiłem. 
    - Chociaż raz mógłbyś zachować się jak prawdziwy mężczyzna i przyznać się do winy.
    - Kiedy ja naprawdę nic jej nie zrobiłem!
    - Żałosny jesteś – powiedziałam i się rozłączyłam. 
    Miałam już się kłaść, gdy do pokoju weszła współlokatorka Marion. 
    - Mogę na chwilę? – zapytała.
    - Jasne.
    - Słyszałam twoją rozmowę z Marion. Sama kiedyś miałam tę nieprzyjemność kontaktu z Jaredem, kiedy akurat miał ochotę wykazać się swoją męskością. 
    - Ciebie też zgwałcił? – spytałam.
    - Nie, sama chciałam się z nim przespać, ale liczyłam na coś innego, niż to, co dostałam. No, ale jak to mówią, to było dawno i nieprawda. Wracając do waszej rozmowy, czy ta sąsiadka to czasem nie Suzie Brown? 
    - Skąd wiesz?
    - Znam ją. Słuchaj, bardzo możliwym jest, że faktycznie Jay jest niewinny.
    - Jak to?
    - Suzie od zawsze miała obsesję na jego punkcie. Była w nim totalnie zakochana, ale bez wzajemności. Wiele razy żaliła mi się, że Jared nawet nie chce się z nią przespać, więc wydaje mi się, że Sue mogła to wszystko wymyślić, żeby się na nim zemścić. 
    Słuchałam jej i powoli zaczynałam wierzyć w to, że mój chłopak może być niewinny. 
    - Ale rozmawiałam z nią i wydała mi się normalna.
    - Ona potrafi świetnie udawać. Naprawdę radziłabym ci szczerze porozmawiać z Jaredem.
    - Mam lepszy pomysł. Porozmawiam z nią.
    - Z Suzie?
    - Tak, z Suzie – odpowiedziałam i wstałam z łóżka, kierując się do pokoju Marion. – Mam do ciebie prośbę. Zawieź mnie do tej całej Brown. 
    - Jesteś tego pewna? – zapytała.
    - Tak, jestem – odpowiedziałam, a Marion wstała z łóżka i chwyciła leżące na biurku kluczyki. Była prawie północ, ale ja miałam to gdzieś, musiałam poznać prawdę. 
    Kiedy dojechałyśmy do celu, moja towarzyszka postanowiła zostać w samochodzie, a ja podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Otworzyła mi Sue.
    - Przepraszam, że tak późno, ale muszę z tobą porozmawiać. 
    - Wejdź – powiedziała i wpuściła mnie do środka.
    - Suzie, chcę, żebyś była ze mną szczera. Czy Jared naprawdę cię zgwałcił?
    - No przecież bym tego sobie nie wymyśliła – odpowiedziała.
    - Rozumiem, że chcesz się na nim zemścić, ale to naprawdę poważna sprawa i przez to on może trafić na kilka lat do więzienia. 
    - Zasłużył sobie. 
    - Jeśli to zrobił, to faktycznie zasłużył, ale jeśli jest niewinny...
    - Prosiłam go tylko o jedną noc. Jedną, głupią noc! – W ciągu sekundy przestała przypominać miłą dziewczynę, w jej oczach zobaczyłam to, co widziałam w spojrzeniach ludzi w psychiatryku. – Powiedź mi, czy to tak dużo? – zwróciła się do mnie, patrząc mi w twarz nieobecnym wzrokiem.
    - Zrozum, on cię nie kocha.
    - A kogo niby kocha? Ciebie? Nieprawda! On kocha mnie tylko jeszcze o tym nie wie.  
    Patrzyłam na nią z przerażeniem. 
    - Suzie, potrzebujesz pomocy.
    - Niczego nie potrzebuję!  Jeśli ja go nie mogę mieć, to żadna nie będzie miała, rozumiesz?! Zgnije w więzieniu! 
    - Jesteś chora – powiedziałam do niej z pogardą. 
    - Wynoś się z mojego domu! – zaczęła wrzeszczeć w moją stronę. – Wynocha! – Dziewczyna zaczynała wpadać w szał, więc szybko opuściłam jej dom. Nie wiadomo było, co mogła zrobić w takim stanie. 
    - Marion, wieź mnie na komisariat – powiedziałam, w pośpiechu wsiadając do stojącego na podjeździe samochodu. 
    - Co się stało? – spytała, odpalając silnik.
    - On jest niewinny. Jak mogłam mu nie wierzyć? 
    - Może lepiej będzie, jak pojedziemy najpierw do Jareda?
    - Nie. Najpierw pojadę złożyć zeznania. 
    Gdy zatrzymałyśmy się przed komisariatem, przeszedł mnie dreszcz, ale nie mogłam zwlekać, tu chodziło o przyszłość mojego chłopaka. Trzeba było to wszystko wyjaśnić, zanim dowiedzą się o tym media. 
    - Dobry wieczór, chciałam złożyć zeznania w sprawie Jareda Leto – powiedziałam dyżurującej policjantce.
    - Pani godność?
    - Mary King. 
    - Proszę chwilę poczekać – odpowiedziała i złapała za słuchawkę, a ja usiadłam. – Proszę przejść do pokoju numer dwadzieścia trzy - usłyszałam i wstałam z miejsca. 
    Pokój dwadzieścia trzy okazał się być gabinetem szefa policji Mela Woricka. Zapukałam i gdy usłyszałam zaproszenie, z walącym sercem weszłam do środka. 
    - Niech pani spocznie, zaraz przyjdzie tu komisarz prowadzący śledztwo – powiedział grubawy mężczyzna i wskazał mi krzesło na przeciwko siebie. – Jest pani powiązana ze sprawcą czy ofiarą?
    - Mój chłopak jest niewinny.
    - A więc ze sprawcą. Rozumiem, jest pani dziewczyną pana Leto i stara się pani go bronić, ale... – W tym momencie przerwał, bo otworzyły się drzwi. – O, Mark, jak dobrze, że już jesteś. Ta pani twierdzi, że Leto jest niewinny.
    Odwróciłam się w stronę wejścia i zamarłam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Do pomieszczenia właśnie wszedł mój ojciec. 
    - Proszę mówić – zachęcił mnie Worick, jednak byłam w takim szoku, że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
    - Kiedyś była bardziej rozmowna – odezwał się mój ojciec.
    - Znasz tę panią? – zapytał jego przełożony.
    - To moja córka –  odpowiedział, szczerząc się w tym swoim szyderczym uśmieszku. 
    - Faktycznie, całkiem do ciebie podobna.
    W owej chwili ogarnęła mnie złość. Nienawidziłam, kiedy ktoś twierdził, że jestem podobna do tego sukinsyna. 
    - Przed chwilą rozmawiałam z Suzanną Brown i przyznała, że wymyśliła cały ten gwałt, żeby zemścić się na Jaredzie – w końcu odważyłam się odezwać.
    - Jest pani tego pewna? – zapytał mężczyzna, a ja przytaknęłam.
    - No, Mark, wygląda na to, że trzeba będzie ściągnąć tu pannę Brown. 
    - Chciałbym zaznaczyć, że moja córka jest partnerką oskarżonego i w dodatku narkomanką, więc nie sądzę, by była wiarygodnym świadkiem.
    - Ty pieprzony bydlaku – wycedziłam przez zęby. 
    - Sam widzisz, Mel, jak odzywa się do własnego ojca. 
    - Na miano ojca trzeba sobie zasłużyć – rzuciłam w jego stronę.
    - Na miano człowieka też – powiedział, wychodząc z pokoju. – Sprowadzić mi tu Leto i Brown – rzucił do funkcjonariusza przechodzącego przez korytarz i zniknął za drzwiami z numerem dwadzieścia dwa.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz