Marion:
Kolejny dzień w ośrodku minął mi na przysłuchiwaniu się rozmowie Mary i doktora Smitha. Muszę przyznać, że w ciągu tych kilku dni naprawdę polubiłam tę kobietę. Ona sama pod wpływem terapii robiła się coraz spokojniejsza, jednak nadal zdarzały jej się napady agresji. Na przykład wczoraj niemalże pobiła pielęgniarkę, kiedy ta zabrała jej papierosy. Szczerze powiedziawszy, to ani razu nie widziałam jej bez papierosa. Była jak lokomotywa, wszędzie ciągnął się za nią dym.
- Wiesz co? - zwróciła się do mnie. - Kiedyś też byłam tak ładna jak ty. Nie to co teraz - powiedziała, przeglądając się w lustrze.
- Nadal jesteś - opowiedziałam jej zupełnie szczerze.
- Nie wydaje mi się. Tylko popatrz, sama skóra i kości. - W tym momencie podwinęła długi rękaw. Na przedramionach miała ślady po igłach, a nieco wyżej tatuaże.
- Przez dwa lata pracowałam w salonie tatuażu - rzuciła, widząc że przyglądam się rysunkom na jej ciele. - Mam jeszcze sześć innych. Większość z nich miała za zadanie ukryć blizny, które zostały mi po starciach z ojcem, potem jednak stwierdziłam, że owe blizny są częścią mnie, tego kim jestem, pokazują przez co przeszłam. Szkoda tylko, że niczego się nie nauczyłam.
- Masz jeszcze szansę.
- Nie, kochanie, nie mam. Spójrz tylko, mam trzydzieści osiem lat i co w życiu osiągnęłam? Nic, kompletnie nic. Jestem bezwartościową ćpunką i jedyną rzeczą, która mi w życiu wyszła, jest moja córka, z którą i tak nie mogę się widywać.
- Możesz, Mary, wystarczy, że tym razem pozwolisz sobie pomóc. Doktor Smith może cię z tego wyciągnąć, a kiedy sąd zobaczy, że jesteś czysta, zwróci ci prawa do dziecka.
- Tak uważasz?
- Tak, musisz tylko chcieć.
Po raz pierwszy w jej oczach zobaczyłam nadzieję i poczułam nieopisaną radość.
- Ja też mogę ci pomóc.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę.
W tym momencie stało się coś, czego się nie spodziewałam. Mary przytuliła się do mnie i rozpłakała.Wszystkiemu z daleka przyglądał się doktor Smith i tylko kiwnął głową, uśmiechając się. Byłam z siebie niezwykle dumna, ale nie mogłam spocząć na laurach, w końcu obiecałam jej pomoc.
***
Po powrocie do domu wzięłam prysznic, położyłam się na łóżku i sięgnęłam po laptopa. Byłam ciekawa, co nowego w obozie Marsów, więc weszłam na ich stronę i zaczęłam czytać nowy wpis:
Ostatnimi czasy w mediach pojawiają się informacje na temat mojego romansu z Suzanną Brown, dziś chciałem wyjaśnić całą sytuację.
Panna Brown i ja nie jesteśmy parą i nigdy nią nie byliśmy. Owe doniesienia miały jedynie odwrócić uwagę od mojego prawdziwego związku.
Jako że cała sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, stwierdziłem, że nie ma już sensu dłużej udawać. Od trzech lat jestem w szczęśliwym związku z moją asystentką Emmą, dwa miesiące temu zaręczyliśmy się i planujemy zalegalizować nasz związek.
Nie mówiłem o tym wcześniej, ponieważ bałem się zbyt dużej ingerencji mediów w swoje życie prywatne. Jednak po tym, jak panna Brown umieściła na swojej oficjalnej stronie informację na temat naszej rzekomej relacji, postanowiłem zakończyć tę zabawę i wyznać prawdę.
Mam nadzieję, że uszanujecie naszą prywatność - Jared.
Pod spodem było zdjęcie Jaya i Emmy, na którym wyraźnie było widać pierścionek zaręczynowy. Byłam w totalnym szoku. Wiedziałam, że są ze sobą blisko, ale nie spodziewałam się, że aż tak.
Zrobiło mi się smutno, ale przecież oczywistym było, że Jared nie będzie do końca życia sam. Z jednej strony zazdrościłam Emmie, ale z drugiej było mi jej żal, w końcu on ją zdradzał i pewnie nadal zdradza.
Odłożyłam laptopa i zatopiłam się w myślach. Świadomość tego, że kochałam się z nim, gdy miał narzeczoną, sprawiała, że czułam się jak dziwka.
Biedna Emma, na pewno będzie przez niego cierpieć...
***
Dziś Mary czekała na mnie już na parkingu. Gdy tylko wjechałam i wysiadłam z samochodu, przywitała mnie szerokim uśmiechem.
Po kolejnej sesji ze Smithem, zapytała mnie, czy wiem, co słychać u Jareda. Nie wiedziałam, czy mam jej powiedzieć, czy nie. Nie byłam pewna jej reakcji, ale w końcu zasługuje na to, by znać prawdę.
- Właśnie wczoraj na swojej stronie napisał, że dwa miesiące temu zaręczył się ze swoją asystentką i planują się pobrać.
- Cieszę się, że jest szczęśliwy - odpowiedziała uśmiechnięta.
Szczerze powiedziawszy zdziwiła mnie taka reakcja.
- To dobry chłopak i zasługuje na wszystko, co najlepsze - dodała i zniknęła za drzwiami sali, która obecnie była jej pokojem.
Tym, co powiedziała, pokazała mi, że jej miłość do Jareda jest prawdziwa i nie opiera się na egoizmie, w jak co poniektórych przypadkach.
Jared:
W tym momencie miałem ochotę ją zabić. Nie mam pojęcia, o co tej dziewczynie chodzi. Przecież jeszcze wczoraj sama chciała, żebyśmy się przyjaźnili, a dzisiaj wykręca mi taki numer. Muszę to wszystko odkręcić, tylko jak? Przecież teraz, co bym nie zrobił i tak mi nikt nie uwierzy. Ludzie w kwestiach związków gwiazd są zawsze nieobiektywni i wierzą we wszystko, co im się powie.
Szedłem ulicą i cały czas się nad tym zastanawiałem. W końcu wpadłem na świetny pomysł, w którego realizacji musiała pomóc mi Emma, ale najpierw musiałem porozmawiać z Lucy.
Wsiadłem do zaparkowanego przed domem samochodu i pojechałem w stronę centrum.
- Jest Lucy? - zapytałem, gdy tylko przestąpiłem próg salonu kosmetycznego.
- Właśnie robi paznokcie, chwilę to zajmie, więc lepiej niech pan usiądzie. - Kobieta wskazała mi miejsce przy małym stoliku, a ja zastanawiałem się, jak to wszystko wytłumaczyć. Poza tym, nie miałem jeszcze zgody swojej asystentki, ale czułem, że ją wyrazi, w końcu byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
Kątem oka zauważyłem, że pani siedząca obok i trzymająca gazetę dosyć intensywnie mi się przygląda. Po chwili zaczęła szeptać coś do ucha kobiety siedzącej po jej lewej.
Miałem dosyć plotkujących na mój temat osobniczek, więc wstałem i zajrzałem do gabinetu, w którym Lucy zajmowała się paznokciami jakiejś dziewczyny.
- Cześć - przywitałem się.
- Cześć, co tu robisz? - zapytała zaskoczona.
- Muszę z tobą porozmawiać. Długo ci to jeszcze zajmie?
- Właśnie kończę, poczekaj przed gabinetem.
- Wolałbym tutaj, tamte dwie panie dziwnie się na mnie patrzą. - Wskazałem na siedzące w fotelach klientki salonu.
- No to musisz chwilę postać.
Po pięciu minutach była już wolna.
- No więc o czym chciałeś porozmawiać?
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Chodzi o to, że Suzie, ta dziewczyna, z którą mnie wczoraj sfotografowano...
- Twoja sąsiadka, tak? - wtrąciła się.
- Tak, no więc ona wymyśliła sobie, że jestem jej facetem.
Lucy wyraźnie straciła swój dobry nastrój.
- Ale przysięgam, że ten związek to jedynie wytwór jej wyobraźni. Niestety, wszyscy zdążyli jej już uwierzyć.
- I myślisz, że ci uwierzę? - usłyszałem.
- Przysięgam, że teraz jesteś jedyną kobietą w moim życiu - próbowałem się bronić.
- Oczywiście, poprzednim razem też tak mówiłeś, a potem się okazało, że sypiałeś z innymi
- Ale teraz jest inaczej...
- Wiesz co, nie pogrążaj się. Nie mam ochoty słuchać twojego pustego gadania - przerwała mi.
- Proszę cię, pozwól mi dokończyć.
- Idź sobie do tej swojej modeleczki od siedmiu boleści, bo ja nie mam zamiaru znów tego znosić.
- Lucy....
- Wyjdź!
Cóż mogłem zrobić, nie chciała ze mną rozmawiać, więc wyszedłem.
Kiedy opuszczałem salon, czułem na sobie wzrok jego wszystkich klientek i pracownic. Dlaczego za każdym razem, gdy chcę, żeby było dobrze, wychodzi inaczej? To chyba jakaś pieprzona klątwa. Zawsze, gdy kłamię, wszyscy mi wierzą, a kiedy mówię prawdę, każdy twierdzi, że nie jestem szczery.
Może uda mi się wszystko jej wyjaśnić, kiedy trochę ochłonie.
Wszedłem do samochodu, wyjąłem Blackberry i wybrałem numer Emmy.
- Słuchaj, jesteś teraz w domu?
- Tak, ale zaraz wychodzę
- To poczekaj chwilkę. Zaraz u ciebie będę.
- Ale...
Rozłączyłem się, nie dając jej dokończyć. Po kilkunastu minutach siedziałem już w pokoju dziennym swojej asystentki.
- Po raz kolejny musisz uratować mi tyłek. Już zaczęło mi się układać z Lucy, a tu Sue wyjechała mi z taką akcją.
- A co ja mam do tego? - zapytała zdziwiona.
- Wydamy oficjalne oświadczenie, w którym przyznamy się do tego, że jesteśmy zaręczeni.
- Co?! Czyś ty kompletnie zwariował? Przecież nie jesteśmy nawet parą!
- Praktycznie nie, ale...
- Nie, Jared, nie ma mowy.
- Ale dlaczego?
- Wiesz, jak będzie się czuł mój chłopak?
- Dlatego zostanie we wszystko wtajemniczony.
- Oszalałeś.
- To jedyny sposób, żeby obalić to, co napisała Sue. W naszym oświadczeniu napiszemy, że chcieliśmy utrzymać nasz związek w tajemnicy, dlatego też wymyśliliśmy tę całą akcję z Suzie.
- Dlaczego po prostu nie napiszesz prawdy, że spotykasz się z Lucy?
- Bo nikt nie zna Lucy, nikt nie wie, że ktoś taki jest w moim życiu, więc powiedzą, że wymyśliłem to, żeby odwrócić uwagę od związku z Sue, co innego z tobą. Pracujemy razem od kilku lat, niejednokrotnie sugerowano, że jesteśmy parą, więc...
- I myślisz, że ludzie w to uwierzą?
- Ja nie myślę, ja to wiem.
- No, ale jak chcesz ich w tym upewnić ? - zapytała. W jej głosie słyszałem przekonanie.
- Zrobimy tak: wydamy to oświadczenie, zrobimy zdjęcie, na którym będziesz miała pierścionek zaręczynowy i oboje wrzucimy je na Twittera, tak, żeby wszyscy byli przekonani, że to prawda.
- A skąd weźmiesz pierścionek?
- Na początku myślałem, żeby pożyczyć od Vicky, ale fani od razu by się zorientowali, więc wykorzystamy ten, który Cameron zwróciła mi po zerwaniu.
- Za jakie grzechy trafił mi się taki szef?
- Czyli jedziemy do mnie - rzuciłem ucieszony.
- Tylko odwołam spotkanie.
***
Kiedy już byliśmy u mnie, zajrzałem do szafki i wyjąłem z niej zakurzone pudełeczko, w którym schowany był pierścionek wysadzany brylantami. Emma założyła go na palec i stanęła koło mnie. Objąłem ją i zrobiłem kilka zdjęć, by później wybrać jedno, na którym wyglądamy na prawdziwą parę.
W takich momentach jestem niezmiernie wdzięczny za swój talent aktorski.
Wybrałem zdjęcie, na którym Emma trzyma dłoń na mojej twarzy i wyraźnie widać, co znajduje się na jej palcu.
Cam nie chwaliła się tym pierścionkiem, więc raczej nikt nie powinien się zorientować.
- Dobra, to bierzemy się za oświadczenie - powiedziałem i usiedliśmy do komputera.
Kiedy tekst był gotowy, umieściliśmy go na oficjalnej stronie zespołu i na moim blogu, dodając do niego wcześniej zrobione zdjęcie, które potem również trafiło na Twittera Emmy.
- A co potem? - zapytała. - Przecież w końcu się zorientują.
- Zanim się zdążą zorientować, my zerwiemy zaręczyny. Za miesiąc wydamy kolejne oświadczenie, w którym poinformujemy wszystkich, że ze względu na zbyt duże zainteresowanie, nasz związek nie mógł się dłużej rozwijać, czy coś w tym stylu.
- Jesteś pewien, że media się tym zainteresują?
- Na sto procent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz