wtorek, 17 listopada 2020

008. Don`t you wish you never never met her

 Jared:

    - Ile miałeś wtedy lat? - zapytał Tomo.
    - Gdy zrobiono to zdjęcie? Dziewiętnaście. To był zdecydowanie najpiękniejszy okres mojego życia. Na pewno nie było idealnie, ale było pięknie. W końcu czułem, że mam dla kogo żyć... - Tu musiałem przerwać, bo nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu.
    - Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz.
    - Chcę, tylko chodzi o to, że... No po prostu nie jestem w stanie pojąć tego, że tak nagle, z dnia na dzień, stwierdziła, że już nie jestem jej do niczego potrzebny, że lepiej będzie, jak raz na zawsze wyniosę się z jej życia. Ciągle zastanawiam się, co zrobiłem źle, przecież było nam ze sobą dobrze. Bywało ciężko, ale zawsze jakoś sobie radziliśmy. - Nie wytrzymałem i zalałem się łzami jak małe dziecko.
    - Nie wiedziałem, naprawdę mi przykro. Nie wiem, co mogę powiedzieć. Skoro tak bardzo ją kochasz, dlaczego się jakoś z nią nie skontaktujesz? 
    - Już dawno bym to zrobił, gdybym mógł.
    - Co cię przed tym powstrzymuje? 
    - Ona... - Wziąłem głęboki oddech. - Ona nie żyje. Gdybym tylko wiedział, że to świństwo ją zabije... Mogłem poprosić ją, żeby poszła na odwyk, ale zamiast tego cieszyłem się, że mam towarzystwo do ćpania.
    W oczach przyjaciela dostrzegłem łzy.
    - Wiesz co, lepiej już pójdę,
    - Zostań. Nie chcę być teraz sam - poprosiłem go. Bez słowa usiadł na kanapie, wtedy też otworzyły się drzwi, a w nich stanął Shannon. Najwyraźniej zamiast pójść, cały czas siedział pod drzwiami i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Nie powiedział nic, tylko podszedł do mnie i uścisnął z całej siły.
    - Nie wiedziałem, że aż tyle dla ciebie znaczyła. Myślałem, że to było jedynie głupie zauroczenie. Dosyć długie, ale nadal zauroczenie.
    - Wiem, że jej nienawidziłeś, tak samo jak mama.
    - To nie było tak, że jej nienawidziłem. Po prostu nie mogłem patrzeć na to, jak ciągnęła cię za sobą na dno.
    - Dobrze wiesz, że brałem, zanim pojawiła się w moim życiu, więc zrzucanie na nią winy jest nie fair. - Shannon dobrze wiedział, że mam rację, ale tak samo jak ja, nie lubił lub nie potrafił przyznać się do błędu.
    Siedzieliśmy tak we trójkę w milczeniu i tylko co chwilę ktoś na kogoś spojrzał.
    - Może zorganizujemy sobie taki męski wypad za miasto, co wy na to? Żadnych kobiet tylko my. W końcu musimy jakoś to wszystko odreagować - rzucił Tomo, wyraźnie zmęczony ciszą i grobowym nastrojem.
    - Czemu nie, ja się tam na to piszę, a ty? - zwrócił się do mnie Shann.
    - Jasne. Przyda nam się zmiana otoczenia. 
    Tak, ten pomysł był zdecydowanie trafiony. 
    - Mój kumpel ma domek nad jeziorem na totalnym zadupiu, a że wisi mi przysługę, to miejscówkę mamy pewną - powiedział Tomo, wyciągając z kieszeni telefon.
    - Ja zajmę się żarciem i alkoholem, w końcu to męski wypad, więc nie może tego zabraknąć. - Mój brat był wyraźnie podekscytowany.
    - A ja ... - zacząłem - ja tym razem będę polegał na was w kwestii organizacji.
    - Dobra, chłopaki, jutro mogę podjechać po klucze. A teraz naprawdę uciekam, bo obiecałem Vicky, że dzisiaj pojedziemy do jej kuzynki. 
    - Czekaj - zatrzymałem go. - Chcę wam coś powiedzieć, a raczej obiecać. Koniec z przypadkowym seksem. Od teraz postaram się być lepszy.
    - Jestem z ciebie dumny! - powiedzieli jednocześnie moi towarzysze i wszyscy troje złączyliśmy się w przyjacielskim uścisku, po czym obaj wyszli. Czułem się teraz zdecydowanie lepiej. W końcu wyznałem prawdę, nie musiałem już dłużej udawać, chcę być dobrym człowiekiem. Chcę to zrobić dla niej, bo w głębi serca wiem, że na mnie teraz patrzy. Chcę, żeby była ze mnie dumna. 




***



    Pierwszym krokiem do nowego życia jest rozliczenie się ze starym. Poszedłem więc do sypialni, wyjąłem z szafki czystą bluzkę i wyszedłem z domu. Po pięciu minutach stałem przed drzwiami Brownów, wahałem się, ale jednak zdecydowałem się zapukać. Drzwi otworzyła mi Cloe.
    - Cześć, jest może Suzie? 
    -Tak, wejdź. Jest w swoim pokoju. 
    Dobrze znałem do niego drogę, więc pewnie ruszyłem wzdłuż korytarza. Zatrzymałem się przy ostatnich drzwiach po lewo i zapukałem. Kiedy usłyszałem delikatne "proszę", wszedłem do pomalowanego na czerwono pomieszczenia.
    - Co tutaj robisz? - Sue najwyraźniej nie była zadowolona z tego, że mnie widzi. Zresztą wcale jej się nie dziwiłem.
    - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem był tak się zachować, byłem pijany, a ty byłaś zbyt...
    - ... namolna - dokończyła za mnie.
    - Dokładnie, ale to nie uprawniało mnie do tego, żeby spychać cię z łóżka. Wiem, że mogłem zrobić ci krzywdę, a tego bym nie chciał. 
    - Okey, nic się nie stało, jakby nie patrzeć, zasłużyłam sobie na to.
    - Dobra, zapomnijmy o tym, w końcu jesteś dla mnie jak siostra, a na siostrę nie potrafiłbym się długo gniewać. 
    W tym momencie nie jej twarzy pojawił się smutek 
    - Ej, co się stało?
    - Nic, nic - odpowiedziała, wstając z łóżka i podchodząc do okna.
    - Przecież widzę, że coś jest nie tak. Mi możesz powiedzieć.
    - Po prostu źle się poczułam. Zdarza mi się takie coś od czasu do czasu - odpowiedziała.
    - Dobra, to ja już pójdę. - Podszedłem do niej i pocałowałem w czoło, po czym wyszedłem na korytarz. 
    - Ona cię kocha - usłyszałem za plecami głos Cloe, gdy już naciskałem klamkę od frontowych drzwi.
    - Co? - zapytałem z niedowierzaniem.
    - Moja siostra cię kocha. 
    Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Tego mi jeszcze brakowało. Suzie była urocza i piękna, ale nigdy nie czułem do niej nic prócz ogromnej sympatii. Była moją przyjaciółką i chyba jedyną dziewczyną, o której nie myślałem w kategoriach erotycznych. Traktowałem ją jak młodszą siostrę, więc nawet nie myślałem o tym, żeby uprawiać z nią seks. Czułbym się wtedy jak jakiś pieprzony zboczeniec. 
    Musiałem tam wrócić i wszystko wyjaśnić. Tym razem nie zapukałem. Sue leżała na łóżku i płakała. Ten widok łamał mi serce; o ile w ogóle jeszcze je mam. 
    Usiadłem na łóżku i dotknąłem jej włosów.
    - Słuchaj, Sue, wiem co do mnie czujesz i jest mi naprawdę przykro, że nie jestem w stanie odwzajemnić twoich uczuć.
    - Wiem, ale mi wystarczy, żebyś od czasu do czasu spędził ze mną noc. - W jej głosie było słychać desperację.
    - Za bardzo cię lubię, żeby się z tobą przespać - powiedziałem, ocierając łzy z jej twarzy. 
    - W takim razie chcę, żebyś mnie nienawidził, wtedy nie miałbyś oporów przed pójściem ze mną do łóżka.
    - Suzie, proszę cię, jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na kogoś, kto będzie cię szczerze kochał.
    - Ale ja kocham ciebie! - Zerwała się z pozycji leżącej i przyłożyła swoje usta do moich. Nie chciałem jej znów z siebie spychać, więc tym razem delikatnie odsunąłem jej twarz. 
    Dlaczego one muszą wszystko komplikować? pomyślałem w duchu i spojrzałem Sue w oczy.
    - Proszę cię, nie utrudniaj. Nie chcę cię ranić. Po prostu zapomnij o mnie, wystarczy, że wyjdziesz z domu i znajdziesz sobie faceta.
    - Ale ja pragnę ciebie - mówiła, zanosząc się histerycznym płaczem.
    - Ja bym cię tylko zranił  - powiedziałem i wstałem. Nie miałem siły patrzeć na nią w takim stanie. Delikatnie zamknąłem drzwi i od razu wpadłem na Cloe.
    - Ja też cię kiedyś kochałam, dopóki nie dowiedziałam się o tym, jak potraktowałeś Alice. 
    Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie.
    - Nie mów, że nie pamiętasz córki naszego byłego ochroniarza.
    Pamiętałem.
    - Sama tego chciała - odpowiedziałem i rzuciłem jej gniewne spojrzenie.
    - Oczywiście - powiedziała ironicznie młodsza Brown, po czym opuściłem ich dom.
    Bardzo dobrze pamiętałem uroczą Alice, ale nie czułem się winny. Faktycznie byłem wtedy zbyt nachalny, ale przecież nie zamierzała być dziewicą do końca życia...





Marion:

    Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie powiedziała mi moja przyjaciółka. Nie byłam w stanie ogarnąć tego rozumem, to było jak potężny, niespodziewany cios w głowę. 
    - Dlaczego nikomu nie powiedziałaś?
    - Bo wiedziałam, że każdy by mówił, że sama mu się pchałam do łóżka.
    - Przecież nie poszłaś tam do niego po to, żeby się z nim kochać.
    - No nie, ale wiesz jacy są ludzie.
    - Wyraźnie powiedziałaś mu, że tego nie chcesz - drążyłam dalej.
    - Bo na początku nie chciałam, ale potem spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem i nagle wszystkie obawy i wątpliwości gdzieś uleciały.
    - W sumie cię rozumiem. Sama miałam wątpliwości, co do tego, czy robię dobrze, wsiadając z nim do tej windy, ale jego urok je wszystkie rozwiał.
    W moich oczach znów zagościły łzy, znów nie mogłam uwierzyć w to, jak dałam się wykorzystać . I nawet fakt, że spełniło się jedno z moich największych marzeń, nie zmniejszał smutku, jaki czułam. Przecież od lat wyobrażałam sobie siebie kochającą się z Jaredem Leto, ale nigdy nie pomyślałam, że będę czuła później taki wstyd. 




***



    Rano obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Alice trzymającą zielony kubek. 
    - Wstawaj, śpiochu.
    - Która godzina? - zapytałam
    - Trzynasta.
    Zawsze po imprezach spałam do późna. Wzięłam do ręki kubek i napiłam się kawy, po czym zadałam przyjaciółce pytanie.
    - Harry już wrócił?
    - No wrócił i to nie sam. - Na jej twarzy pojawił się ten nieprzyzwoity wyraz. Zdecydowanie wolałam go, niż to przerażenie i smutek, które miała wymalowane, gdy odpowiadała o swojej przygodzie z panem Wielkie Ego. - Dwie godziny temu zajrzałam do niego do pokoju, by zobaczyć, czy już jest w domu. Patrzę, a tam obok niego leży jakaś laska, więc się cofnęłam, żeby ich nie obudzić, ale jak na pecha, strąciłam stojącą obok drzwi butelkę. Panna zerwała się i spojrzała w moją stronę. Nie uwierzysz, kto to był.
    - Kto? - zapytałam zaciekawiona. 
    - Ta dziewczyna, która w zeszłym miesiącu była na okładce Playboya. Megan czy jakoś tak.
    - Co ty gadasz?! Nasz Harry puknął modelkę porno?! - wrzasnęłam i w tym momencie otworzyły się drzwi.
    - Dziewczyny, błagam was, ciszej, zaraz mi łeb eksploduje - powiedział nasz współlokator, a ja i Alice zaczęłyśmy chichotać.
    - Oczywiście, ty nasz ogierze - powiedziałyśmy zgodnym chórem i przybrałyśmy pozę, w której dziewczyna, z którą spędził noc, została sfotografowana na okładce męskiego magazynu.
    - Zazdrośnice.
    - Chodź, mam tu dobre tabletki przeciwbólowe. 
    Było widać, że chłopak cierpi. Wszedł na łóżko i łyknął trzy naraz, wypijając przy okazji pół butelki wody i położył się między nas.
    - Wyhaczyłeś ją na imprezie? - zapytała zaciekawiona Al. Harry przytaknął.
    - Stała przy barze, gdy zamawiałem drinka. W pierwszej chwili jej nie poznałem, ale zauważyłem, że niezła dupa, to zapytałem, jak ma na imię. Przedstawiła się, po czym poprosiłem ją do tańca. Tańczyliśmy tak z dwadzieścia minut i wtedy zaproponowała, żebym poszedł z nią do części dla VIP-ów. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka tam była atmosfera! Posadziła mnie przy stoliku, gdzie siedzieli jej znajomi. Sami modele i modelki. Jeden nawet chwalił się, że robił za podgłówek Kate Moss podczas jakiejś sesji. Po dziesięciu minutach do Megan podszedł jakiś facet, jak się później okazało, perkusista 30 Seconds to Mars. Zaproponował, by razem ze mną przesiadła się do ich stolika. Tak zrobiliśmy. Co tam się działo, to głowa mała. Na stole i pod stołem pełno butelek, a ten cały Jared, co chwilę wznosił jakiś toast. W sumie cofam to, co mówiłem, że jest frajerem, to naprawdę mega typ! Sam obalił butelkę Jacka Danielsa. Wyobrażacie sobie to? W pewnym momencie stanął na stole, przy okazji prawie wszystko z niego zwalając i zaczął się drzeć, że jest pierdolonym bogiem seksu i jak któraś wątpi, niech się sama o tym przekona. Wtedy Shannon, też niezbyt trzeźwy, zdjął go ze stołu i posadził na kanapie, ten zdążył jeszcze chwycić butelkę, w której zostało pół litra wódki. Miał zamiar to wypić, ale był zbyt pijany, by utrzymać butelkę przy ustach i wszystko wylał sobie na koszulkę. Wtedy te dwie laski, co z nami siedziały, powiedziały, że zabiorą go do domu. Zanim wyszedł, wycałował wszystkich siedzących przy stoliku i zaczął śpiewać ten swój kawałek, w którym kilka razy powtarza się słowo goodbye. Siedzieliśmy tam jeszcze z godzinę, wtedy Megan zaproponowała, żebyśmy poszli do mnie. 
    Po raz kolejny doszło do mnie, że cały ten wizerunek artystyczny Jareda i wszystko, co mówi w wywiadach, to jedna wielka ściema. Tak naprawdę jest taki sam jak wszystkie gwiazdy rocka. W głowie mu tylko imprezy, alkohol i seks. 
     Nie miałam już ochoty myśleć o Jaredzie, więc zaproponowałam żebyśmy zrobili obiad i zjedli go na świeżym powietrzu. Chciałam się zrelaksować, bo jutro czekał mnie pierwszy dzień stażu w ośrodku odwykowym.  




***



    - Co powiecie na lody truskawkowe z bitą śmietaną? - zapytała Alice, zbierając talerze z drewnianego stolika.
    - Ja podziękuję - powiedział Harry. - Nie mam ochoty na jedzenie.
    Faktycznie zostawił większą cześć obiadu, a zwykle zjadał go jako pierwszy i prosił o dokładkę. Facet jadł cholernie dużo, a mimo to był chudy jak patyk. Nie mam pojęcia, gdzie mu to wszystko szło. 
    - A ja chętnie zjem - odpowiedziałam na pytanie przyjaciółki. Wiedziałam, że taka dawka cukru poprawi mi humor.
    - Jak wy możecie jeść? - zapytał z obrzydzeniem Harry. - Mnie na samą myśl skręca.
    - Zobaczymy jutro. Pewnie pierwszy dorwiesz się do lodówki.
    - Pewnie tak - dodała Al i zaczęłyśmy się śmiać. 





***



    Tuż przed snem, jak zwykle włączyłam radio. Akurat prowadzono w nim audycję dotyczącą aktorów, którzy także zajmują się muzyką. Jako dopełnienie puszczono piosenkę Rid of Me w wykonaniu Juliette Lewis. Mimo iż PJ Harvey jest dla mnie kimś w rodzaju muzycznej bogini, to jednak wersja Juliette jakoś bardziej do mnie przemawiała. Nieco podgłosiłam i wsłuchiwałam się w płynące wersy. 
I'll make you lick my injuries...* i to wściekle wykrzyczane Don`t you wish you never never met her** w jakiś sposób złagodziło mój gniew i pozwoliło spokojnie zasnąć. 
    Rano obudził mnie dźwięk budzika. Z wielką niechęcią wygrzebałam się z ciepłego łóżka i poszłam w stronę łazienki. Po wykonaniu czynności higienicznych udałam się do kuchni. Tam, jak już wczoraj podejrzewałam, siedział Harry i zajadał się tostami.
    - Zostawiłem ci dwa.
    - A sam pewnie zjadłeś dziesięć. 
    Jackie, jak go pieszczotliwie nazywałyśmy, spojrzał na mnie z miną obrażonego dziecka.
    - W dzbanku masz świeżą kawę, poza tym zjadłem sześć, a nie dziesięć, więc sobie wypraszam. - Wstał od stołu i wytknął mi język. Mimo wszystko uwielbiałam go, choć czasami bywał naprawdę trudny do zniesienia. 
    W pośpiechu złapałam za tosta i kubek kawy, po czym poszłam budzić Alice. Jak zwykle w poniedziałki, miała problemy ze wstawaniem, co było dosyć dziwne, bo przez resztę tygodnia była dosłownie rannym ptaszkiem. 
    Szturchnęłam ją kilka razy i zostawiłam jej na stoliku przyniesiony kubek, po czym znów udałam się do łazienki umyć zęby. W tym samym czasie męski członek naszego babińca brał prysznic.
    - Nie patrzę! - krzyknęłam, przykładając rękę do lewego profilu i sięgnęłam po szczoteczkę i pastę.
    - Jak dla mnie, to możesz patrzeć - usłyszałam zza szklanej ścianki.
    - Wybacz, ale nie mam ochoty oglądać twojego penisa.
    - Masz coś do mojego penisa?
    - A skądże, po prostu nie chcę mieć urazu do końca życia.
    - Billy i ja właśnie się na ciebie obraziliśmy. 
    Czy mi się wydaje, czy Harry nadał imię swojemu... Nie, to jest chore! 


*Zmuszę cię do lizania mych ran
**Czy nie wolałbyś nigdy jej nie poznać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz