wtorek, 17 listopada 2020

001. Grozisz czy obiecujesz?

    Marion nazywana przez przyjaciół Mary już od kilku godzin nie mogła spać. Wszystkie jej myśli kręciły się wokół jednego mającego nastąpić wydarzenia: za czternaście godzin po raz pierwszy ujrzy to niezwykłe, głębokie spojrzenie na własne oczy, a nie przez pryzmat aparatu czy kamery.
    Im bardziej zagłębiała się w swoich myślach, tym większy czuła ucisk w żołądku. Cały czas żyła nadzieją, że on, jej wiecznie młody bóg, z kilkunastotysięcznego tłumu dostrzeże właśnie ją. Zakocha się w niej od pierwszego wejrzenia i poślubi. 
    Wielokrotnie łączyła swoje imię z jego nazwiskiem. Marion Leto, czy to nie brzmi wspaniale? pytała tak samą siebie za każdym razem, gdy litery pojawiały się na kartce papieru. Ludzie z jej otoczenia nazywali to obsesją - ona bezgraniczną miłością. 
    A co jeśli nawet na mnie nie spojrzy? przebiegło jej przez myśl, ale nie zdążyło się rozwinąć przez dzwoniący budzik. Szósta trzydzieści, czas wygrzebać się z łóżka i zacząć przygotowania do spotkania, które na zawsze może odmienić jej życie.

***

    - Gdzie ty, do cholery, jesteś?! 
    - Spokojnie, utknąłem w korku, ale już rusza, więc będę za góra piętnaście minut.
    Piętnaście minut? Czy ten idiota nie wie, że w tym przypadku liczy się każda sekunda? Masz nauczkę, Marion. Następnym razem nikomu nie pożyczaj samochodu. 
    Za każdym razem gdy była na siebie zła, zwracała się do siebie Marion. Nienawidziła tego imienia, ale w taki sposób 'karała się' za swoją głupotę. Marion, Marion, co to za imię?! No, ale nie może winić siebie za obsesję swojej matki. Będąc w ciąży, niemalże codziennie oglądałam Robin Hooda, powtarzała pani Cole za każdym razem, gdy ktoś pytał ją o etymologię imienia jej starszej córki. 
    Dzięki Bogu, nie nazwała mnie Robin, pocieszała się dwudziestolatka. 
No gdzie ten popapraniec jest?!  
Na odpowiedź nie musiała długo czekać, bo już po pięciu sekundach pod oknem rozległ się pisk hamulców. Harry i jego tendencje do durnych popisów! 
    Szybko zdjęła skórę z wieszaka i zbiegła po betonowych schodach
    - Tobą zajmę się później! - rzuciła w stronę chłopaka, biorąc od niego kluczyki.
    - Grozisz czy obiecujesz? - padło w odpowiedzi. 
    Czy on zawsze musi być taki wyszczekany? pomyślała, po czym wsiadła do czarnego Audi. Zanim uruchomiła silnik, usłyszała, że Harry mówi coś do niej po francusku. 
    - Kiedyś sprawdzę to w słowniku i jeśli mnie obrażasz... - Rzuciła groźne spojrzenie w stronę współlokatora i oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Chwilę później przekręciła kluczyk, wcisnęła gaz i samochód ruszył.
    - Gotowa na wieczór swojego życia? - zapytała samej siebie, po czym spojrzała w lusterko, by upewnić się, czy dobrze wygląda, zatrzasnęła drzwiczki i ruszyła w stronę stylowego budynku.  
    Do rozpoczęcia spotkania zostało jeszcze pół godziny, ale ludzie byli już bardzo zniecierpliwieni. Co chwilę ktoś krzyczał na przemian "Jared, Shannon, Tomo". Mimo że jeszcze nawet się tam nie pojawili.
    Jeszcze raz spojrzała na ekran telefonu, szósta czterdzieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz